Jak ktoś mało sypia, to czyta. Tkwię w nawyku jednoczesnego czytania dwóch, trzech książek. Przez „jednoczesne” rozumiem proces napoczęcia podczas jednej sesji czytelniczej kilku książek, który jest kontynuowany, aż do przeczytania danych pozycji od dechy do dechy, bądź odrzucenia ze względu na moją negatywną ocenę. Z wydawnictw wchodzących w zakres potencjalnego zainteresowania członków naszego Stowarzyszenia na moim tapecie w pierwszej dekadzie grudnia, znalazły się następujące książki.
„II WOJNA ŚWIATOWA NA MORZU historia globalna”
CRAIG SYMONDS Kraków 2020.
Przyznaję, że będąc w zaprzyjaźnionej księgarni, kilkakrotnie sięgałem po tę książkę, jednak bez finału wpuszczenia jej do krypty bibliotecznej. Powstrzymywały mnie „morskie opowieści” jakimi przynęca się potencjalnych nabywców nie tylko literatury wszelkiej maści, ale i dla przykładu, amatorów bursztynowych płynów z nutką… . Zwyciężył jednak sentyment do tematyki marynistycznej i ciekawość spojrzenia na zagadnienie, wzrokiem autora zza oceanu. Symonds nadał syntezie żywe tempo narracji. Jego przekaz nie sprowadza się jedynie do opisu samych operacji morskich. Autor stara się je widzieć w szerszym kontekście nie tylko politycznym, ale w ujęciu czysto wojskowym na płaszczyznach strategii i taktyki. Przytacza wiele przykładów wpływu ambicji poszczególnych dowódców na przebieg działań i wynikających zeń konsekwencji mierzonych niestety liczbą istnień ludzkich, bezsensownie poświęconych w imię realizacji impulsów wysyłanych z – admiralsko – marszałkowskiego -EGO. Okrasą pracy Symonds’a są barwne opisy operacji morskich, w których nie zapomina się o losie poszczególnych bohaterów i zwykłych uczestników śmiertelnych zmagań. Zza oceanu. To istotny atut książki. Z niej dowiedziałem się więcej o, między innymi udziale w wojnie, amerykańskich i japońskich łodzi podwodnych, o klęskach flot i wojsk ówczesnych państw kolonialnych i rodzeniu się nowego ładu politycznego. Ilustracja: „Fritz vs Roma” pojawiła się przy tytule cyklu: „Z krypty bibliotecznej” nie bez przyczyny. Omawiana synteza zawiera w sobie wiele wartkich opisów epizodów ważkich dla zmagań morskich, w tym i ten o spektakularnym zatopieniu pięknego i groźnego walorami bojowymi okrętu liniowego ROMA, przez kierowaną bombę FX-1400 (Fritz). Lotnictwo położyło ostatecznie kres potęgi i dominacji wielkich i zdawałoby się nowoczesnych pancernych okrętów, wyposażonych w super ciężką artylerię, nowoczesną jak się zdawało artylerię średniego zasięgu i przeciwlotniczą, super pancerze, system grodzi wodoszczelnych zabezpieczających przed skutkiem ataku torpedowego oraz topowe urządzenia kierowania ogniem dział z celownikami będącymi szczytowym osiągnięciem w tej dziedzinie. Tę wręcz barokową konstrukcję napędzały silniki zdolne rozpędzić kolosa do prędkości ponad trzydziestu węzłów. Osobnym i najważniejszym elementem wartości bojowej okrętu liniowego były jego załogi. Wszystko to nie zapobiegło zmierzchowi tych okrętów. Pod względem danych „taktycznych”, książka liczy 878 stron, z czego 131 stron zajmują przypisy. W tekście znajdują się ilustracje i mapki. Ich jakość nie jest zachwycająca. W tym duża zasługa jakości papieru. Kiedyś, w dawnych czasach, w których czytelnik był jeszcze w miarę szanowany przez wydawców książek, w stopkach redakcyjnych pojawiały się informacje o rodzaju i jakości papieru użytego do druku. Okładka sztywna, z obwolutą lakierowaną. W sumie: Literatura militarna w takim wykonaniu dobrze rokuje dla przyszłości gatunku.
„DREADNOUGHT Brytania, Niemcy i nadejście Wielkiej Wojny” tom I i II
ROBERT K. MASSIE Gdańsk 2015
Uważny czytelnik Strony Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy z łatwością dostrzeże moją fascynację pancerzem i to w szerokim spektrum tej ochrony człowieka oraz konstrukcji przez niego stworzonych, do unicestwiania innych wrogich sobie ludzi. „Morskie opowieści” zadziałały w tym przypadku, w zakresie przypomnienia nazwiska autora w kontekście jego innych publikacji. To wystarczyło. W pracach Massie’go przemówiło do mnie spektrum, które tworzył dla przekazania swoich przemyśleń. W tym przypadku, to co chciał osiągnąć we własnym zamierzeniu, ogniskował DREADNOUGHT. Stał się on zwornikiem wielowymiarowego, erudycyjnego wykładu opisującego epokę, w której przewijają się wielkie postaci tamtych czasów. Ich ambicje, sposób myślenia i działania uczłowieczają mechanizmy władzy, która bez narzędzi perswazji byłaby teoretyczną mrzonką. Tym narzędziem mającym zapewnić dominację Wielkiej Brytanii w ówczesnym świecie, miał być nowy typ okrętu liniowego, zwany powszechnie drednotem. Złożone stosunki między lordem Ch. Beresfordem, a J. Fisherem pierwszym lordem Admiralicji, opisane przez autora są wisienką na torcie pracy Massie’go. Wielowątkowość dzieła amerykańskiego historyka wzbogaca przekaz i przyciąga uwagę czytelnika.
„Okręt liniowy jest pływającą platformą dla dział morskich, zaprojektowaną w celu niszczenia okrętów nieprzyjaciela. Zakładając podobne umiejętności strzeleckie artylerzystów obu stron, zwyciężyć musi okręt wyposażony w większą liczbę dział, strzelający cięższymi pociskami na większą odległość. Ważnym czynnikiem jest także prędkość okrętu, zważywszy, że pozwala ona jego dowódcy na dokonanie wyboru momentu rozpoczęcia akcji, pościgu lub wycofania się. (…) Ważna jest też donośność artylerii, ponieważ okręt, który może strzelać i uzyskiwać trafienia spoza zasięgu dział przeciwnika, walczy z wrogiem praktycznie bezbronnym.” (t.I, str. 583)
„MICHAEL WITTMANN NAJSKUTECZNIEJSZY DOWÓDCA CZOŁGU W DRUGIEJ WOJNIE ŚWIATOWEJ” tom I i II
PATRIC AGTE Gdańsk 2019 (tom 1), Gdańsk 2011 (tom 2)
Jak to możliwe? Z metryk obu tomów wynika, że wszedłem w posiadanie ich pierwszych wydań. Co z tego, że tom 1 ukazał się 8 lat później niż tom 2. Nic to, że różnią się okładkami, i że wydały je dwie różne oficyny. Oczywiście, mam świadomość, iż nie ma u nas obowiązku trzymania się drogi „historycznej” danej pozycji wydawniczej na naszym rynku. Każdy nowy podmiot gospodarczy, który zapragnie wydać coś, co już dawno ujrzało światło dzienne, może obwieścić, że to co wyprodukował jest wydaniem pierwszym. Niewielu jest chętnych w doprecyzowywaniu owego faktu, poprzez wzmiankę, że jest to pierwszy raz… u niego. Najboleśniejszy zawód spotkał mnie już po pobieżnej lekturze owej pozycji. Sądząc po tytule, spodziewałem się monografii, poświęconej Michaelowi Wittmannowi. W zamian otrzymałem historię formacji pancernej, w której służył Wittmann, a nie o to mi chodziło. Wittmann jest w tej historii bohaterem, bynajmniej nie pierwszorzędnym. Gdybym przed zakupem miał możliwość fizycznego kontaktu z książką, to nie byłoby jej w krypcie. Wystarczyłaby lektura zanęty na tylnej stronie okładki, gdzie dumnie pręży się „Lieberstandarte” zamiast „Leibstandarte”. Ciekawe, że „Lieber….” trwa niewzruszenie zarówno w odsłonie wydawniczej A.D. 2011 jak i tej z 2019 roku. Zmieniają się wydawnictwa, błąd trzyma się krzepko. Wszędzie o jakości pracy decydują szczegóły, które są świadectwem kunsztu rzemiosła. Nie wszyscy muszą być artystami, by być szanowanymi. Jeśli o szacunku mowa, to uważam iż twórcy książek (autor, wydawca, drukarz itd.) winni również żywić szacunek do odbiorców ich pracy.
Broń i Barwa nie może istnieć bez kontekstu historycznego. Tak się ułożyło, że z lekturą powyższych prac, czytałem książki T. Manna i St. Zweiga, które w równoległy sposób korespondowały, zarówno z czasem drednotów, jak i tym co niosły zmagania na polach i oceanach w trakcie II WOJNY ŚWIATOWEJ.
NIEMIECCY SŁUCHACZE! Przemówienia radiowe z lat 1940 – 1945
THOMAS MANN Wrocław 2018
Pisarz niemiecki zmuszony okolicznościami do opuszczenia ojczyzny, nie ustawał w działalności na rzecz ocalania, tego co w jego przekonaniu dało się jeszcze uratować ze świadomości swojego narodu. To świadectwo działalności cywila, który w czasach dominacji wojskowych, udowadniał, nie będąc żołnierzem, że może być skuteczny, walcząc słowem przeistoczonym w broń.
„Drodzy pismacy, to na nic. Z niemieckimi klęskami nic nie da się zrobić. Sprawy Hitlera broni tylko sukces. Jeśli sukcesu zabraknie, jeśli obraca się w swoje przeciwieństwo, sprawa przepada i jej udziałem stają się wyłącznie hańba i piekielne szyderstwo, chluby żadną miarą już nie przyniesie.” (str.115)
W wystąpieniu radiowym z 19 kwietnia 1945 roku: „Niemieccy słuchacze! Umarł wielki człowiek (…) Franklin Delano Roosevelt. (…) Ale co powiecie, Niemcy, na to, że premier cesarstwa Japonii nazwał zmarłego wielkim przywódcą i w imieniu swego kraju wyraził narodowi amerykańskiemu współczucie? (str. 200-201)
ŚWIAT WCZORAJSZY Wspomnienia pewnego Europejczyka
STEFAN ZWEIG Warszawa 2016
„Świat wczorajszy wspomnienia pewnego Europejczyka”, tak swoje życie opisał Stefan Zweig, prozaik, poeta austriacki. Dlaczego o nim piszę? Dlatego, że jego słowa są jak memento. Opis misji w Galicji (tej naszej) w 1915 roku jest wstrząsający. Okropieństwo wojny i jej finalny bezmysł – dla wplątanych w nią, bez ich woli LUDZI – jest przejmujący. Jego samobójcza śmierć w 1942 roku była swoistym manifestem przeciwko temu co zogniskował w sobie Hitler. Dla mniej zorientowanych: Odebranie sobie życia, nie było wymuszone bezpośrednią presją. Zweig żył wówczas bezpiecznie, w kraju neutralnym. Wielka Wojna widziana przez człowieka wrażliwego i całkowicie pozbawionego agresji, jest przejmująca, będąc poprzez moje pisanie, niezamierzonym przyczynkiem do tego co wydarzało się na morzach z udziałem drednotów. Bolesnym doznaniem jest wyobrażenie sobie, że książka może zostać przybita gwoździem do pala – w symbolice: pręgierza? O tym pisze również Stefan Zweig, w kontekście jednej ze swoich prac, której materialna postać, została w ten sposób potraktowana w okresie stosów, pali zorganizowanych przez totalitarny system III RZESZY. Mam przekonanie, że słowo MEMENTO nie będzie zbyt patetyczne.
„A poza tym – co w 1914 roku wielkie masy ludowe wiedziały o wojnie po pięćdziesięciu prawie latach pokoju? Nie znały wojny, rzadko kiedy myślały o niej. To była legenda – i właśnie ta odległość czasowa przydawała jej barw heroicznych i romantycznych. Widzieli ją wciąż z perspektywy czytanek szkolnych i obrazów w galeriach: brawurowe ataki kawalerii w olśniewających mundurach, śmiertelny strzał wspaniałomyślnie wycelowany wprost w serce, cała kampania to jeden grzmiący fanfarami marsz zwycięstwa. „Na Boże Narodzenie znów będziemy w domu” – wołali w sierpniu 1914 roku rekruci, śmiejąc się do swoich matek.” (str.217/218)
„Ale generacja 1939 roku znała już wojnę. Nie miała złudzeń. Wiedziała, że wojna jest nie romantyczna, tylko barbarzyńska. Wiedziała, że potrwa kilka lat, tworząc niczym niewypełnioną lukę w życiu.(….) wiedzieli, że wojna światowa 1939 roku na skutek swej bezdusznej mechanizacji będzie tysiąckrotnie bardziej nikczemna, bestialska niż wszystkie wojny, jakie dotychczas prowadziła ludzkość. Ani jeden człowiek z generacji 1939 roku nie wierzył, iż ta wojna jest wyrazem sprawiedliwości boskiej, i co gorsza: nie wierzył nawet w sprawiedliwość i trwałość pokoju, który wojna miała wywalczyć.” (str. 218)
Cykl „Z krypty bibliotecznej” powstał dość dawno temu, jako uzupełnienie comiesięcznych rozmów prowadzonych na temat książek, z zakresu szeroko rozumianego pojęcia broni i barwy. Rozmowy, przeradzające się czasem w dyskusje, miały miejsce: na zebraniach Oddziału Poznańskiego Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy i czas: po oficjalnym programie spotkania. Nie przypuszczałem, że ich brak będzie tak odczuwalny.Przynajmniej dla mnie.
P.S. Pisząc Sprawozdanie z działalności Oddziału Poznańskiego Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy w 2019 roku przypomniałem sobie o majowym spotkaniu, na którym pan Waldemar Góralski przedstawił swoje dokonania w dziedzinie odtwarzania wyglądu okrętów w 3-D, jako własnej drodze poznawania historii. Za jego sprawą i w dowód uznania dla prezentacji, przedstawiam 2 ilustracje wykonane w tej technice.
Krzysztof Czarnecki
Oddział Poznański
Stowarzyszenia Miłośników
Dawnej Broni i Barwy
Poznań, grudzień 2020 r.