Każdy prawdziwy miłośnik broni i barwy powinien znać historię (truizm), ponieważ bez wiedzy o niej, jego zainteresowania będą uboższe o niezbędny kontekst pozwalający na właściwe rozumienie istoty uzbrojenia i towarzyszącej mu barwy. Dlatego też pozwalam sobie na zwrócenie uwagi na książkę powstałą w związku z przypadającą SETNĄ rocznicą odzyskania niepodległości przez Nasz Kraj. Piszę o: Marek Rezler – „Polska Niepodległość 1918” Poznań 2018. Nie byłbym sobą, gdybym nie zwrócił uwagi, że wynikająca z okrągłej daty tego wydarzenia sytuacja wywiera nacisk na rozmaite środowiska, które czują się zobowiązane do organizacji czegoś, co ma mieć w zamiarze naukowy wymiar. Z góry mogę – niestety – wyrazić smętne w wyrazie przypuszczenie blisko graniczące z opinią. Znakomita większość owych przedsięwzięć nie będzie miała żadnej obiektywnej wartości. Sprowadzi się to zapewne do powielania przewietrzanych z naftaliny myśli i tekstów. W związku z tym, że niewiedza jest u nas zjawiskiem powszechnym: uroczystości zorganizowane pod szyldem – 1918-2018 przejdą bez stosownej kontroli merytorycznej gładko. Mam wiele wad, ale nie należy do nich nepotyzm. Mój kolega stowarzyszeniowy Marek Rezler jest autorem książki: „POLSKA NIEPODLEGŁOŚĆ 1918” wydanej przez Wydawnictwo Poznańskie. Nie oznacza to wcale bezrefleksyjnej akceptacji poglądów Kolegi, którego mam zaszczyt znać od lat. Nie zgadzamy się w wielu kwestiach, również w tym w kluczowym punkcie jakim jest Józef Piłsudski i jego zachowania wobec Powstania Wielkopolskiego. Nie miejsce i czas na dalsze dywagacje na ten temat. Marek Rezler cichcem, bo nie chwalił się swoją potajemną pracą, nawet takiemu bliskiemu interlokutorowi jak ja, napisał 362 stronnicową książkę + Kalendarium i Wybrana Bibliografia(razem 416 stron). Już we wstępie autor dał wyraz własnym sympatiom, cytując Józefa Piłsudskiego: „Bo ni z tego ni z owego, mamy Polskę na pierwszego”. Brzmi to optymistycznie, ale ja dziecinnym pozostając, kocham naszą przeszłość nieco wspanialszą i przez to starszą w metryce. Nie wiem dlaczego przy lekturze pracy Marka Rezlera pojawiła mi się paralela z książką Karola Zbyszewskiego: „Niemcewicz od przodu i tyłu”. Może dlatego, że obie nie szczędzą nam soczystych opisów polskich przywar narodowych. Z przykrością zauważam, że znajdują się one w pełnym rozkwicie oraz w niezdartej kondycji i żadne mydła antybakteryjne nie są w stanie się z nimi uporać, o elektrowstrząsach nie wspomnę. Obaj autorzy, których dzieli kilkadziesiąt lat egzystencji, dochodzą w tej materii do podobnych wniosków. To, że odzyskaliśmy NIEPODLEGŁOŚĆ jest swoistym kuriozum historycznym. Dlaczego? – to jest konstatacja historyka amatora i miłośnika dawnej broni i barwy. Musiała przeważyć siła sprawcza, która pokonała skutki bezproduktywnego z punktu widzenia narodu marnotrawienia sił i środków na przekonywanie do swoich racji rozmaitych rodzimych sił politycznych i przelewanie krwi nie dla osiągnięcia celu strategicznego, ale dla martyrologii z szablą w dłoni. Książkę Marka Rezlera czyta się łatwo, ponieważ autor ma umiejętność jasnego przekazu faktów i często kontrowersyjnych przemyśleń. Dla wrażliwych czytelników nie polecam tej lektury przed snem. Mnie nie pobudzała ona do snu. Treść książki podzielona została na rozdziały, których tytuły mimo pozorów konwencji wzbudzają zainteresowanie co do pomieszczonej w nich zawartości naznaczonej pazurem indywidualnej myśli Autora. Dla przykładu rozdział II ma tytuł – „Koniunktura I Kalkulacja 1863 – 1914”. Ciekawość pobudza rozdział III – „W Ogniu Wojny Światowej”. „Budowanie Granic” i „Bilans I Pokłosie. Mity Polskiej Niepodległości”, czyli kolejno IV i V rozdział też nie pozostawią czytelnika obojętnym wobec poglądów Marka Rezlera. Przy okazji nie sposób nie poruszyć wyczynu Wydawnictwa Poznańskiego na innej niwie. Nie wiem jak zacząć, czy od obcego językowi polskiemu „rebranding’u” w wersji częściowej, czy spróbować twórcom pomysłu przedstawić rzecz w naszej mowie. Ponad pół wieku, to jeśli mnie pamięć nie myli jawi się z górą 60 lat. W 1956 roku powstało Wydawnictwo Poznańskie Przedsiębiorstwo Państwowe (bo jakie w ówczesnej rzeczywistości miało być. Pozostawała jeszcze Spółdzielnia Wydawnicza). Twórcy radosnego tekstu o zmianie znaku firmowego Wydawnictwa wspominają czasy przeszłe, używając określenia: „ponad pół wieku historii Wydawnictwa Poznańskiego”- w rzeczywistości: ponad 60 lat. „Zorientowani jesteśmy na przyszłość i dalszy rozwój”. Jest też mowa o nowym świeższym obliczu. Potem w tekście na Stronie Wydawnictwa jest też informacja o przedstawieniu z wielką dumą nowego LOGOTYPU. Nie będę używał terminu: logotyp. Lepiej posługiwać się znakiem firmowym. Z górą 60 lat historii Wydawnictwa Poznańskiego i przy okazji rozpoznawalnego znaku firmowego, gdzie w spójną całość łączą się znak graficzny jedynego w swoim rodzaju ratusza poznańskiego wraz z inicjałami Wydawnictwa Poznańskiego – (oryginalność znaku polegała na harmonijnym zespoleniu sylwety ratusza z wpisanymi weń ciekawymi literniczo inicjałami Wydawnictwa).- stworzyły trudną do wycenienia wartość, ale i nie małą, licząc w pieniądzach, a już nieocenioną w świadomości ludzi kupujących książki. Jednym pociągnięciem pióra decyzji, zniszczono ten kilkudziesięcioletni dorobek kojarzenia znaku firmowego z osiągnięciami wydawniczymi Wydawnictwa Poznańskiego. O liście znakomitości, które go tworzyły nie wspomnę. Każdy może sięgnąć do imponującej listy nazwisk pracujących razem z ich wydawcami na renomę Wydawnictwa. Młodym twórcom rodzimego marketingu podsuwam temat do rozważań. Niestety za późno. W nowym znaku ratusz skarlał na korzyść przeskalowania inicjału, który jako dominanta wzbudzać może rozmaite asocjacje. Zmiana dla zmiany wydaje się być bez sensu. Proszę trochę podumać i zasięgnąć wiedzy nie tylko rodem z internetu i wówczas na pewno zrodzi się refleksja o sensie znaku tkwiącym w świadomości człowieka. Już w średniowieczu właściciele herbów – rycerze mieli pełne przekonanie, że noszony przez nich znak (na jace, tarczy, proporcu etc.) będzie jasnym komunikatem dla każdego patrzącego nań z kim mają do czynienia. Konia z rzędem temu, kto z własnej woli zmieni istniejący – często przez wieki – herb. Wycinanie z górą 60 – letniej tradycji marki- znaku firmowego Wydawnictwa jest posunięciem trudnym do zrozumienia, również z punktu widzenia stricte marketingowego. Na Stronie Wydawnictwa z dumą napisano o zmianie. W zeszłym tygodniu przejeżdżałem koło znajomej willi – siedziby Wydawnictwa Poznańskiego i nie zauważyłem żadnej zmiany znaku firmowego. Jeśli się powie „A” to trzeba wymienić dalsze litery alfabetu zmian. Na to trzeba bardzo dużych pieniędzy, ale i wyobraźni o skutkach takiego przedsięwzięcia. W tym kontekście nie rozumiem strategii owej zmiany. Czy nie lepiej byłoby przeznaczyć wydane na zmianę znaku firmowego pieniądze, na poprawę jakości wydawniczej książek. Więcej, na wydanie kilku nowych tytułów, które są na pewno warte ich publikacji i oczekują w poczekalni? Z tym jako czytelnik i kolekcjoner książek mam z naszą poznańską wszechnicą problem. Nie będę się odnosił do jakości zmiany, ponieważ nie miejsce na to. Zastanawiam się nad sensem przecięcia trwania znaku i tradycji Wydawnictwa Poznańskiego. Zbyt wiele mamy zmian dla zmian wywołanych w większości nie brakiem dobrej woli, ale zwykłą niewiedzą prowadzącą do biegu donikąd. Historia jest nie tylko nauczycielką życia, ale ostrzeżeniem przed błędami, które w przeszłości zostały już popełnione.
P.S. Chaos w Wydawnictwie Poznańskim jaki wywołał ten brzemienny w skutkach RUCH jest znakomicie widoczny w przypadku rekomendowanego przeze mnie wydawnictwa pióra Marka Rezlera. Książka opatrzona jest nowym znakiem, zakładka posiada jeszcze stary znak. Zaproszenie na spotkanie z autorem wydrukowano z nowym znakiem, który o ironio sąsiaduje ze starym herbem Nałęcz (bez liftingu). Nie zmienia się dobrej tradycji i ciągłości trwania jeśli służy to dobrej sprawie. Znając polskie uwarunkowania jest to ostatnie zaproszenie jakie otrzymałem od „mojej” poznańskiej Oficyny. Nie mogłem jednak milczeć.
Krzysztof Czarnecki
Oddział Poznański Stowarzyszenia
Miłośników Dawnej Broni i Barwy
Poznań, czerwiec 2018 r.