Kolejny raz obuchem obojętności dostałem, kiedy w okresie wakacyjnym 2019 – mimo mojego apelu o aktywność pisarską członków Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy – nasza Strona podrygiwała aktywnością jednostki. Reszta Stowarzyszenia albo nadal nie wiedziała o istnieniu Strony Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy, bądź miała ją w głębokim poważaniu wyrażanym obojętnością, co najwyżej skłonieniem własnego jestestwa – ego do lektury tego co na owej Stronie się pojawiało za sprawą piszącego te słowa. W dziedzinie nas interesującej (!?) wiele się działo. Ukazało się w języku polskim sporo ciekawych książek z naszej dziedziny. O dokonaniach naukowych nie wspomnę. Nikt z Nas nie zaszczycił Strony swoimi refleksjami na temat broni i barwy. Czy Koledzy nic nie czytają, czy boją się narazić autorom publikacji, też czy co gorsza: nic im się nie chce. Między innymi i dla przykładu: pojawił się katalog Zbrojowni Czartoryskich. To duże wydarzenie na naszym rynku. Naiwnie rozumowałem, że pojawi się Ktoś, kto omówi tę pracę. A ona aż się prosi o SŁOWO OBSZERNE na jej temat. Czekałem cierpliwie, ponieważ mnie osobiście trudno było o tej pracy pisać, a co dopiero owo pisanie publikować, ze względu na kilkudziesięcioletnią znajomość z Autorem „Katalogu”. Mimo to tekst istnieje i czeka. Tę garstkę czytelników moich tekstów przepraszam za flautę edytorską, która nie jest wynikiem braku artykułów na ciekawe zagadnienia z dziedziny broni i uzbrojenia ujęte w szerokim kontekście, ale jedynie oczekiwaniem na …czekanie na Godota. Może to głupia aluzja, ale po raz kolejny Koledzy nie dopisali. Wiem skądinąd, że wielu z nich potrafi pisać i – co o zgrozo wobec marazmu intelektualnego – ma o czym pisać. Potem pojawił się odbój spowodowany lękiem przed nierozpoznanym wirusem. Wirus ten, o czym nie mówią uczeni medycy, czyni – jak widać dowodnie – spustoszenie również w sferze intelektu. Ja pierwszy naiwny, mimo sporego zdawałoby się bagażu doświadczeń w kontaktach międzyludzkich z różnymi środowiskami, myślałem, że wobec ograniczeń jakie narzuciła nam rzeczywistość pojawią się Koledzy, którzy pojmą iż nastały nowe czasy i należy zwekslować pogardliwe poglądy na temat istnienia naszej Strony. Przepraszam, źle się wyraziłem: SŁUPA OGŁOSZENIOWEGO, tak powinienem napisać. Nikt nie jest ciekawy moich działań ukierunkowanych na to, by na naszej Stronie pojawiły się wartościowe teksty. Nie będę o tym pisał. Koledzy! Od tygodni by nie określić w sposób bardziej uprawniony: OD MIESIĘCY, czekam na działanie. Jesteśmy podobno miłośnikami broni i barwy. Kiedyś ! i to mnie skłoniło do przystąpienia do Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy, myślałem, że wstępuję do kręgu wtajemniczonych znawców i pasjonatów dziedziny, którą ja profan (za takiego się wówczas bez reszty uważałem, ale lata skupione na poznawaniu współwyznawców pasji kazały mi boleśnie wobec moich często nieuprawnionych marzeń i oczekiwań o absolucie i doskonałości autorytetu innych – zwekslować, to znaczy sprowadzić do parteru bolesnej rzeczywistości własne oczekiwania, by nie rzec marzenia) sprzed lat kilkudziesięciu przed inicjacją wstąpienia w szeregi ELITY (?) kochałem z pasją jaką tylko może wykrzesać z siebie ktoś kto tym żyje w sacrum swych zainteresowań. Czy nobilitacja (za taką przystąpienie do Stowarzyszenia uważałem) owa nadal we mnie funkcjonuje? Nie umiem jednoznacznie określić. Co czuję? Czuję się samotny. Jest to zapewne odczucie subiektywne. Co z tego, kiedy dojmujące. Po kilkumiesięcznej zimnej i pragmatycznej analizie, stwierdziłem, że dla dobra sprawy, a nie własnego ego, należy po tylu latach wywierania przemożnego wpływu na charakter i tematykę zebrań i działalności Oddziału Poznańskiego Stowarzyszenia dokonać ryzykownego kroku w kierunku NOWEGO. Jestem z pokolenia, które widziało żenujące próby trzymania się strzemion władzy za wszelką cenę. Przywództwo nie na tym polega. Mam wiarę w autorytet, który nawet z beczki promienieje. Kto zrozumie to dobrze, a kto nie niech poszuka. Nie mówię o sobie, mam jednak ufność, że nawet pozorna zmiana przyniesie dobro. Nie o tym jednak to pisanie. Zaznaczam, że piszę w strumieniu myśli i staram się przy tym zachować jasność przekazu. To nie jest tylko prywatny apel. To jest skromne przesłanie członka Zarządu Głównego Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy, ba to jest APEL. Rozmowy z wieloma członkami naszego Stowarzyszenia wykazały mi dowodnie, że nie są oni czytelnikami Strony Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy. Cóż, z jednej strony mojej natury rodzi się gniew i zniecierpliwienie na takie nijakie działanie naszych Członków. Z drugiej zaś, myślę sobie: gdzie tkwi przyczyna takiego stanu. Różne powody kierowały naszych członków Stowarzyszenia do wstąpienia w Jego Szeregi. Nie będę ich wymieniał taksatywnie, by nie urazić – przypadkiem – nikogo. Nikogo! – to chodzi o tych, którym nie zawsze przyświecały czyste wręcz altruistyczne motywy. Świecenie legitymacją SMDBiB często pomagało w budowaniu wizerunku. Pisanie w dalszym ciągu jest na żywo. Żyjemy w zmienionej sytuacją rzeczywistości. Nikt nas nie oznacza krzyżami na drzwiach. Niewiele jest póki co przypadków stygmatyzacji. Nieznane wyzwala jednak przedziwne reakcje wywołane emocjami i lękiem przed nieznanym. W naszym Stowarzyszeniu Miłośników Dawnej Broni i Barwy nie dzieje się dobrze. Odbój Walnego Zgromadzenia i kilka innych odwołań spotkań zamknął sprawę. Całość całunem przykryła cisza nie działania. Kim więc jesteśmy? Kontakty w swej fizyczności zamarły. Nie ma zebrań. Nie ma nic. W naiwności mojej wydawało mi się, że wobec normalnej ludzkiej potrzeby kontaktów i wymiany myśli na gruncie rzeczywistych kontaktów na zebraniach, które ze względu na wzgląd nie odbywają się, to w naszych Kolegach i Koleżance obudzi się potrzeba stworzenia alternatywnej ścieżki kontaktów wynikającej z ich pasji. NASZ SŁUP OGŁOSZENIOWY zwany przez skrajnych optymistów: STRONĄ STOWARZYSZENIA czeka i póki co mchem obrasta.
Krzysztof Czarnecki
Oddział Poznański Stowarzyszenia
Miłośników Dawnej Broni i Barwy
Poznań, czerwiec 2020 r.