Z krypty bibliotecznej:

Wigand von Marburg

Nowa kronika pruska

opracowanie:

Sławomir Zonenberg, Krzysztof Kwiatkowski

TNT Toruń 2017

 

 

Z krypty bibliotecznej, to tytuł usprawiedliwienie dla zamierzonego cyklu książek z mojej biblioteki, których istnienie pragnę zasygnalizować miłośnikom broni i barwy. W zamierzeniu projektu koncepcyjnego i w jego wykonaniu powstało pomieszczenie przeznaczone na bibliotekę.Obszerne,  jak mi się wówczas wydawało. Założenia przewidywały, że powstaną regały na książki z uwzględnieniem ich przewidywanej ilości i rozmiarów. Poza otworem wejściowym i oknem, powierzchnię ścian szczelnie przykryły półki. Niestety marzenia o równo ułożonych w pojedynczych rzędach tomów spoczywających na półkach nie ziściły się. Meble biblioteczne uginają się pod kolejnymi szeregami książek. Nieobca jest im też podłoga. Stąd narodziło się pojęcie krypty, tym bardziej, że pojawiły się w niej pająki, których pracowitość mnie nieustannie fascynuje. W ciągu kilku godzin potrafią dla przykładu upleść sieć pomiędzy lampą biurkową a ekranem komputera. Żyjemy w swoistej symbiozie w naszej krypcie bibliotecznej. Ja nie tępię pająków, ponieważ ich wysiłki dla utrzymania równowagi owadziej w tym mikroekosystemie są nie do przecenienia. One odwdzięczają mi się również okazywaniem swoistego zaufania, ponieważ wcale mnie się nie obawiają. Dlaczego to piszę. Ano, z prostego powodu. Planowany cykl: Z krypty bibliotecznej nie będzie sygnalizacją chronologiczną książek, które polecam, ale efektem natrafień. Jeszcze jedno. Książki kupuję na różne sposoby. Przeważa droga internetowa. Nie mogę jednak pozbyć się uzależniającego nawyku obecnego od wczesnego dzieciństwa, który polega na bezpośrednim obcowaniu z książką. Książki wącham i wcale się tego nie wstydzę. Tym bardziej, że nie wszystkie pachną farbą drukarską. Drukarki elektroniczne i ich klony robią swoje. Efektem postępu jest brak charakterystycznego zapachu książki. Znika jeden z najważniejszych elementów ich zindywidualizowania. Od początku odróżniałem zapachy książek drukowanych na wschodzie, na zachodzie, w naszym kraju. Z sentymentem odkrywam trwałość tych aromatów- farby drukarskiej, papieru, kleju introligatorskiego etc.. Po kilkudziesięciu latach spoczywania w gwarantowanym przeze mnie spokoju bibliotecznych półek mojej biblioteki, przepraszam: krypty bibliotecznej zachowują one swoje osobnicze cechy. Na początek na tapet wchodzi hit sprzedażowy księgarni, o którym za chwilę. Od lat korzystałem z Kroniki Nowopruskiej (1293-1394) Wiganda von Marburg. Armoryka z Sandomierza przyszła mi z pomocą w 2017 roku publikując „reprint” polskiego przekładu kroniki dokonanego przez Edwarda hr. Raczyńskiego, ponieważ moje ksero zaczynało dogorywać. Nie o tym będzie jednak to pisanie.”Wigand von Marburg Nowa kronika pruska” w opracowaniu Sławomira Zonenberga i Krzysztofa Kwiatkowskiego TNT Toruń 2017 r. to nie tylko nowe tłumaczenie tekstu kroniki, ale i współczesna jej interpretacja. W tym miejscu niezbędna jest uwaga. Książka z datowaniem na rok 2017, wcale nie ukazała się w oznaczonym czasie, tylko dużo, dużo później. O rzeczywistości zaważyły inne, zapewne pozawydawnicze czynniki powiązane z daną pracą. Jeśli mnie pamięć nie myli, to sygnalizowana już przeze mnie praca: „Wojska Zakonu Niemieckiego w Prusach 1230 – 1525” Krzysztofa Kwiatkowskiego, Toruń 2016 r. też ukazała się w czasie niezgodnym z wydrukowanym w książce. Aż mnie kusi, żeby rozpisać się nad tym przedsięwzięciem niezwykłym. Cugle ściągnąć. Postaram się o w miarę syntetyczną informację. Najpierw jednak jestem winien zrealizowania potrzeby, która jest dla mnie ważna, ale i zostanie zapewne doceniona właściwie przez prawdziwych koneserów książki. Na naszych oczach dokonuje się proces cichej monopolizacji rynku księgarskiego. Markety z książką jako jedną z ofert zarzynają autonomiczny rynek tworzony przez księgarzy z prawdziwego zdarzenia. Pracownik takiej „księgarni” na zadane pytanie na poziomie podstawowym wcale nie kieruje klienta w stronę docelowego regału. On pędzi do komputera i siłuje się z ortografią tytułu i nazwiska autora, potem uprzejmie i automatycznie – jak w przypadku zamówienia hamburgera- podsuwa nam rozwiązanie z cyklu: zamówimy. Są bowiem książki, które wymagają bezpośredniego kontaktu potencjalnego nabywcy z przedmiotem zainteresowania. W Poznaniu są w zasadzie dwie księgarnie, w których miłośnik książki będzie traktowany podmiotowo. Przede wszystkim pracują w nich ludzie, którzy sami z siebie penetrują nasz przedziwny rynek książki. Oni to po prostu lubią. Dla nich książka jest wartością a nie towarem porównywalnym ze słoikiem dżemu. Pisząc: przedziwny rynek książki, wcale nie jestem gołosłowny. W naszym kraju ukazują się prace, których wartość nigdy nie zostanie szerzej doceniona. Dlaczego tak się dzieje, to -kolejny truizm- materiał na osobną rozprawkę. Nakład, dystrybucja i ogólny spadek potencji po akcie wydania książki nie wróżą dobrze upowszechnieniu jej zawartości. Światło dzienne dostrzegają książki, których w praktyce nie da się kupić. Podniosłem temperaturę oczekiwania na dobre adresy, pod którymi pracują prawdziwi księgarze. Są to w moim przekonaniu: Księgarnia PWN przy ul. Mielżyńskiego i Księgarnia przy Fredry(wejście za narożnikiem gmachu, od Alei Niepodległości). Dzięki tej pierwszej nie przegapiłem Nowej kroniki pruskiej. Opasłe tomiszcze zawiera między innymi, poza uaktualnionym tłumaczeniem Wiganda von Marburg interesujący wstęp źródłoznawczy i historyczny oraz wstęp historyczno-militarny wraz z opisem zewnętrznym źródła, zasad edycji oraz polskiego przekładu. Na koniec zostawiłem informację, dla mnie niezwykłą. Praca „Wigand von Marburg – Nowa kronika pruska” w opracowaniu Sławomira Zonenberga i Krzysztofa Kwiatkowskiego TNT Toruń 2017 stała się hitem sprzedażowym w Poznaniu. Księgarnia PWN sprzedała kilkanaście egzemplarzy kroniki, mimo relatywnie wysokiej ceny. W zakupie jeśli mnie pamięć nie myli, nie brały udziału biblioteki uczelniane. Przy okazji lektury wstępnej opracowania historyczno – militarnego autorstwa Krzysztofa Kwiatkowskiego przypomniała mi się interesująca analiza: „Uzbrojenie indywidualne w Kronice Thietmara z Merseburga” wygłoszona przez Olgierda Ławrynowicza z Instytutu Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego w murach UMK w Toruniu w 2009 roku a opublikowana w książce” „Cum Arma Per Aeva – Uzbrojenie indywidualne na przestrzeni dziejów” Toruń 2011. Szkoda, że łódzki naukowiec odszedł daleko od tej tematyki i zajął się innymi obszarami badań. To tyle na początek.

Krzysztof Czarnecki

Oddział Poznański

Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy

Poznań, luty 2019

 

 

 

 

1325 Total Views 2 Views Today
Partnerzy

karta_logo_MNK_B

mwp

muzuem_lodz

wmwpozn

MuzeumWroclaw

logo Muz. Lub.-1

silkfencing