Marian Huflejt

DEXTERA DOMINI,

czyli o rzekomej banderze królewskiej Zygmunta II Augusta

 

 

Dextera Domini, czyli o rzekomej banderze królewskiej Zygmunta II Augusta

 

 

W ostatnim czasie przetoczyła się w naszych Oddziałach żywa dyskusja wywołana pismem MON w sprawie zaopiniowania projektu nowelizacji ustawy o znakach Sił Zbrojnych RP, w którym zaproponowano nowe znaki dla Wojsk Obrony Terytorialnej. Ulegając sugestiom Kolegów, by przy tej okazji włączyć się do dyskusji, poszerzając ją o wskazanie podobnych nieprawidłowości w aktualnie obowiązujących innych znakach Sił Zbrojnych, postanowiłem ujawnić swoje wybrane tezy z przygotowywanej do druku książki. Od dłuższego czasu bowiem podnoszone są głosy w sprawie przywrócenia wzoru Proporca Marynarki Wojennej[1]. Proporzec ten jako jedyny znak Sił Zbrojnych, mimo kilkukrotnych nieudanych prób dokonania jego zmiany, przetrwał okres PRL-u, zachowując przedwojenny wzór z 1919 roku. Udanego zamachu dokonała natomiast III Rzeczypospolita, zamieniając w 1993 roku nagie ramię marynarskie opancerzonym ramieniem rycerza. Niniejszy artykuł zdecydowanie podważa merytoryczne uzasadnienie zmiany Proporca Marynarki Wojennej dokonanej w obowiązującej aktualnie ustawie „O znakach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej”. Mając świadomość tego, że kwestie te mogą wywoływać silne emocje oponentów – z konieczności więc przedstawiam adekwatną szerokość potraktowania tematu.

 

 

Fragmenty tekstu książki pt. Bitwa pod Oliwą 1627 – fakty i mity, (bibliografia, przypisy oraz objaśnienia do ilustracji znajdują się na końcu artykułu)

(© Marian Huflejt):

 

 

Nie było dotąd wiarygodnych informacji historycznych, które stanowiłyby źródło wiedzy o najstarszych banderach Rzeczypospolitej. Nie zachował się bowiem przekaz dotyczący ich wyglądu we flotach kaperskich króla Zygmunta I Starego, Zygmunta II Augusta, czy Stefana Batorego. Nikłym śladem samego faktu używania bandery królewskiej przez kaprów króla Zygmunta II Augusta jest zapis w aktach sądowych dotyczący incydentu na redzie gdańskiej, w którym ich okręty zostały ostrzelane przez gdańszczan, mimo że płynęły pod znakami i żaglami Świętego Majestatu Królewskiego. Gdański obraz Okręt Kościoła z początku XVI wieku[2] pokazuje czteromasztowy okręt żaglowy w wyraźnie hanzeatyckim wystroju kadłuba, sądząc po biało-czerwonych wzorach geometrycznych. Bandera na fokmaszcie zawiera w części czołowej herb Korony Królestwa Polskiego – białego orła w złotej koronie na czerwonym polu. Część swobodna bandery jest koloru białego. W tym zestawieniu kolorystycznym być może również chodziło o symboliczne podkreślenie wspólnoty Gdańska z Hanzą, która preferowała łączenie bieli i czerwieni w znakach miast związkowych.

Król Zygmunt III zerwał z tradycją wydawania listów kaperskich i utworzył pierwszą w Rzeczypospolitej regularną flotę królewską, której działania chlubnie zostały zapisane w dziejach oręża. Wydawać by się mogło, że ten nowy rozdział w historii floty wojennej pozostawi już wyraźne przesłanie dotyczące wyglądu bander. Tymczasem tak się nie stało. Wydana już w 1628 roku oficjalna relacja królewska z przebiegu bitwy pod Oliwą, zawierająca rycinę wykonaną przez Philipa Janssena, wprowadza zamieszanie, pokazując bandery okrętów Rzeczypospolitej w formie tajemniczych pasiastych weksyliów (rys. 49). Najprawdopodobniej wskutek zamierzonego uproszczenia, mającego na celu ułatwienie pracy rytownika, nie pokazano prawdziwego wyglądu bander o skomplikowanym rysunku. Bandery w owym czasie najczęściej zszywano z pasów płótna – płat bandery miał wówczas strukturę złożoną z kilku do kilkunastu równoległych brytów ze szwami biegnącymi z reguły prostopadle do flagsztoka. Nie bez powodu więc wiele bander europejskich miała postać wielobarwnych pasów. Jednak w przypadku bander Rzeczypospolitej takiego rozwiązania kolorystycznego nie potwierdzają inne materiały źródłowe. Zwłaszcza akwarela Adolfa Boya (namalowana w 1633 roku – rys. 50) wnosi całkiem odmienną informację o wyglądzie bander, o czym będzie mowa dalej. Również na rycinie załączonej do wydanej w 1632 roku w Amsterdamie relacji z bitwy pod Oliwą (dziennik z podróży Abrahama Boota) pokazano pasiaste bandery tylko na dwóch neutralnych okrętach legacji holenderskiej.

Natomiast historiografia polska tworzona w XIX i na początku XX wieku, wobec braku jakichkolwiek materiałów źródłowych, postawiła hipotezę dotyczącą wyglądu dawnych bander w oparciu o zachodnioeuropejskie tablice flagowe, z których najstarsze pochodzą z przełomu XVII i XVIII wieku. Zawierają one między innymi bandery miast Gdańska i Elbląga, a także polską banderę królewską i polską banderę narodową (rys. 51). Bandera narodowa przedstawia na czerwonym płacie białego orła bez korony, natomiast bandera królewska – nagie ramię trzymające szablę, również na czerwonym polu. Wizerunki te zostały przyjęte i utrwalone w świadomości Polaków. Stale eksponuje się je jako rekonstrukcję bander: państwowej i królewskiej z czasów króla Zygmunta II Augusta. Jednak dokładne przyjrzenie się wspomnianym tablicom flagowym prowadzi do zaskakujących wniosków – podważających wiarygodność funkcjonujących wyobrażeń o dawnych banderach Rzeczypospolitej. Wyłania się więc sprawa o poważnym ciężarze gatunkowym, która wyraźnie wskazuje, że w oparciu o bałamutne holenderskie tablice flagowe powstał w Polsce narodowy mit dotyczący wyglądu dawnych bander. Z tego powodu problem musi zostać bardzo szczegółowo opisany i poprzedzony krótkim zarysem historii europejskich znaków stosowanych na okrętach w XVI i XVII wieku.

 

 

FLAGI I BANDERY W DAWNYM EUROPEJSKIM OBYCZAJU MORSKIM

 

Barwą floty wojennej są przede wszystkim jej bandery, proporce, wimple i flagi sygnałowe. Znaki te na okrętach od wieków pełniły istotną rolę. Przede wszystkim pozwalały zidentyfikować przynależność państwową okrętu lub rozpoznać jego port macierzysty. Dawały możliwość salutowania innym jednostkom, ozdabiały okręt. Wimple wskazywały sternikowi kierunek wiatru, a flagi pełniły rolę sygnalizacyjną – przekazywały umowne znaki innym jednostkom lub własnej załodze. Bartosz Paprocki napisał w XVI wieku, że bandera jest to: chorągiew z herbem, szczególniej nad masztem okrętowym, z której kroju, barwy, malowania w herby poznać można, jakiego narodu okręt. Zwyczaj wywieszania bander wyłącznie na topach masztów potwierdza ikonografia z tego okresu (rys. 52). Flagsztok rufowy, czyli specjalne drzewce na rufie okrętu, które nam kojarzy się z miejscem wywieszenia bandery, nie było jeszcze w powszechnym użyciu w czasach Bartosza Paprockiego. Flagsztok rufowy pojawia się co prawda już w ikonografii XVI-wiecznej, ale dotyczy to nielicznych przedstawień największych okrętów wojennych. Natomiast powszechne zastosowanie tego drzewca na wszystkich okrętach widoczne jest dopiero na początku XVII wieku. Tymczasem w polskiej historiografii stawiane są tezy o rzekomym używaniu rufowych bander królewskich (podnoszonych na flagsztoku rufowym) już przez kaprów króla Zygmunta I Starego i Zygmunta II Augusta. Nie znajduje to potwierdzenia w świetle zachowanej ikonografii europejskiej dotyczącej historii żeglugi.

Genezy powszechnego zastosowania flagsztoka rufowego w XVII wieku należy zapewne upatrywać w niderlandzkim obyczaju morskim. Holendrzy wprowadzają na swoich towarowcach zwyczaj stosowania flag sygnałowych – wywieszanych na rufie okrętu, na flagsztoku rufowym.  Sygnały te opisał Nicolaes Witsen [w swoim słynnym podręczniku budowy okrętów, którego tytuł w tłumaczeniu brzmi: Prastare i teraźniejsze budowanie i zarządzanie okrętami]. Kolory niderlandzkich flag rufowych odpowiadały kodowi sygnałowemu, który w XVII wieku był jeszcze dość ubogi: biała flaga oznaczała pokojowe zamiary lub poddanie się, niebieska – podczas postoju w porcie wzywała załogę do powrotu na okręt, czy też sygnalizowała gotowość do wyjścia okrętu w morze. Flaga czarna oznaczała żałobę np. po śmierci admirała, natomiast czerwona flaga  –  wojnę, gotowość do walki i żądzę walki. Do tego dochodził dodatkowy sygnał nazwany w nomenklaturze niderlandzkiej tzjouw[3]. Było to zwinięcie flagi wokół flagsztoka rufowego i jej przewiązanie wpół, co oznaczało sygnał mówiący o wystąpieniu jakiejś nadzwyczajnej potrzeby na okręcie, czyli na przykład wezwanie o pomoc lub wezwanie do powrotu na pokład osoby, która opuściła okręt.

Niderlandy posiadały w XVII wieku flotę o największym w Europie sumarycznym tonażu, przewyższającym znacznie floty innych krajów. Pragmatyczni Holendrzy, budując przede wszystkim okręty handlowe, w obliczu zagrożenia wojennego wyposażali towarowce w broń oraz w silne oddziały żołnierzy piechoty morskiej. Przystępowali do działań zbrojnych po wywieszeniu  na rufach czerwonych flag (bloedvlag) oznaczających gotowość bojową okrętu i zamiar stoczenia walki. Czerwona flaga na rufie okrętu handlowego informowała więc o zmianie jego funkcji: z towarowca stawał się okrętem wojennym. Ze wszystkich flag sygnałowych najczęściej pokazywaną w XVII-wiecznej ikonografii jest czerwona flaga rufowa. Na morzu stała się ona zwyczajową flagą bojową sygnalizującą po jej wywieszeniu zamiar przystąpienia okrętu do działań wojennych. Była w powszechnym użyciu w europejskich flotach wojennych[4].  Na obrazach bitew morskich widzimy niejednokrotnie, że czerwone flagi rufowe wywieszone są na wszystkich okrętach, to znaczy przez obie zmagające się floty. Przykładem jest akwarela Adolfa Boya przedstawiająca bitwę pod Oliwą – zarówno okręty Rzeczypospolitej, jak i szwedzkie, mają wywieszone czerwone flagi rufowe. Jak wiadomo, czerwień to główny kolor heraldyczny – symbolizuje zwycięską moc, triumf, władzę, odwagę. Czerwień jest również symbolem wojny, walki, bitwy. Wiąże się z planetą Mars. Już u starożytnych Rzymian czerwona flaga była sygnałem rozpoczęcia bitwy. Płomienista czerwień była barwą wojennego proporca króla Francji wzywającego szlachtę do stawienia się, by wyruszyć na wyprawę wojenną.

Na morzu wywieszenie czerwonej flagi sygnalizowało, że okręt znajdował się w stanie gotowości bojowej i rozpoczynał działania wojenne. Oznaczało to przede wszystkim, że zaokrętowany został oddział żołnierzy piechoty morskiej gotowych w każdej chwili dokonać abordażu wrogiego okrętu. A także, mówiąc językiem żeglarskim, czerwona flaga sygnalizowała, że na okręcie był zaprowadzony „klar do bitwy”. Znaczyło to, że łódź okrętowa, jeżeli była przewożona na śródokręciu lub pod pokładem górnym, została zwodowana, by nie przeszkadzała w walce. Czerwone okrycia szańcowe osłaniające żołnierzy znajdujących się na pokładach górnych przysznurowano do specjalnych wsporników wkładanych w relingi, a także przymocowano je do marsów. Dwie największe reje – grotreję i fokreję – podpięto specjalnymi łańcuchami do masztów, by nie spadły na pokład w przypadku przestrzelenia lin podczas bitwy. Oznaczało to też, że długie piki zostały ułożone na pokładzie górnym, a półpiki pod pokładem.  Przed bitwą żagle i pokłady były polane wodą, by stały się wilgotne i tym samym mniej podatne na podpalenie. Na marsach były ustawione pojemniki z wodą i sikawki szprycowe do gaszenia żagli, a solone skóry wołowe, służące do gaszenia ognia w zarodku, namoczone w wodzie. Konstabl wydawał ładunki, pociski oraz „ogień”, czyli rozpalone lonty, wszystkie działa zostały załadowane, a osprzęt artyleryjski przygotowany do bitwy.

Takie „sygnalizacyjne” pojmowanie czerwieni stało się znane i rozpoznawalne wśród  europejskich okrętów. Jednak pod koniec XVII wieku stosowanie tego sygnału stopniowo traci na znaczeniu. Zaczątku tego procesu można upatrywać po zakończeniu pierwszej wojny Niderlandów z Anglią (16521654), kiedy Holendrzy uświadamiają sobie konieczność zrewidowania swojej dotychczasowej doktryny wojennej opartej na założeniu, że quasi-wojenne towarowce wyposażone w silne oddziały piechoty morskiej są w stanie sprostać przeciwnikowi dysponującemu wyspecjalizowanymi okrętami wojennymi. Stosowana do tej pory tzw. taktyka roju w bitwach morskich stała się nieskuteczna. Druga połowa XVII wieku to wzrost siły artylerii okrętowej i stopniowo malejące znaczenie abordażu w zmaganiach na morzu oraz pojawienie się zaczątków taktyki liniowej. Quasi-wojenne okręty handlowe przestają być budowane, a tym samym czerwona flaga sygnałowa przestaje być potrzebna. „Sygnalizacyjne” znaczenie czerwonej flagi na morzu traci na znaczeniu również za sprawą panoszącego się piractwa, które staje się prawdziwą plagą. Piraci w XVII wieku podnoszą również czerwone flagi przed akcją zbrojną. Dotychczasowe znaczenie czerwonej flagi zmienia się w pirackie „no quarter” (bez pardonu) – staje się ostrzeżeniem dla atakowanych okrętów, by nie stawiały oporu. Wywieszenie czerwonej flagi przez piratów oznaczało: ostrzegamy, jeżeli bez zwłoki nie poddacie się i stawicie nam opór, wybijemy was wszystkich bez pardonu, nie oszczędzając już wtedy nikogo. Miejsce na flagsztoku rufowym, zwyczajowo przeznaczone do tej pory dla flagi sygnałowej, zaczyna teraz zajmować bandera lub proporzec. Czerwona flaga pozostaje jeszcze w użyciu tylko na okrętach korsarskich. Przykładowo, we flocie brytyjskiej ustanowiono rozporządzeniem królewskim z 1694 roku tzw. Red Jack – znak korsarzy brytyjskich mający również znaczenie ostrzegawcze „no quarter”. W cieszącym się uznaniem słowniku morskim Johann’a Rödinga, z końca XVIII wieku, zapisano pod hasłem Blutflagge co następuje:  czerwona flaga, która dawniej była sygnałem do bitwy, gdy została wywieszona (podkreślam słowo: dawniej, napisane pod koniec XVIII wieku)[5].

Ikonografia pokazuje, że sygnałowe flagi rufowe były pokaźnych rozmiarów. Były tak duże jak największa bandera, a niejednokrotnie od niej większe.  Potwierdzają to również starodruki. Witsen wymienił w wyposażeniu opisywanego przez siebie towarowca jedną flagę sygnałową białą i jedną czerwoną – obie o szerokości 8 brytów, natomiast dla bandery podał szerokość 9 brytów[6]. Holendrzy szyli swoje flagi sygnałowe i bandery z płótna flagowego, które tkano na szerokość ¾ łokcia, czyli każdy bryt miał ok. 52 cm. Oznacza to, że zalecane przez Witsena flagi rufowe – biała i czerwona – miały ok. 4 metrów szerokości oraz ponad 5 metrów długości. Przepisy niderlandzkie przewidywały dla największych okrętów wojennych, pierwszej rangi, flagi sygnałowe o szerokości 15 brytów i długości 18 łokci, czyli blisko 8 metrów szerokości oraz 12,5 metra długości (!)[7]. XVII wiek to era bander i flag morskich o monstrualnych wprost rozmiarach.

Stosowanie flagsztoka rufowego w XVII wieku na okrętach angielskich staje się również powszechne. Jednak Anglia, inaczej niż inne europejskie nacje morskie, nie stosowała niderlandzkiego kodu sygnałowego flag rufowych. Utrzymując silną flotę okrętów stricte wojennych, nie potrzebowała używać wzorem Niderlandów specjalnego znaku na wyróżnianie towarowców będących w akcji bojowej. Poza tym wynikła tam potrzeba rozróżnienia okrętów rozrastającej się liczebnie stałej floty wojennej, którą uformowano w trzy eskadry: Czerwoną, Niebieską i Białą. Flaga rufowa staje się znakiem przynależności okrętu do określonej eskadry. Już w 1630 roku każda eskadra miała swój znak, flagę rufową: czerwoną, niebieską i białą. Każda z tych flag dodatkowo przedstawiała w kantonie godło angielskie – czerwony krzyż św. Jerzego na białym polu.

XVII-wieczna ikonografia europejska pokazuje, że we flotach na kontynencie czerwona flaga sygnałowa niejednokrotnie miała dodatkowe zdobienia, np. Francuzi umieszczali na niej „rozsiane” złote lilie heraldyczne, a często również herb francuski. Szwedzi dodawali na czerwonym płacie heraldyczne trzy złote korony. Czasem na czerwonym polu flagi pojawiały się złote napisy stanowiące odpowiednie sentencje dla podkreślenia bojowego charakteru flagi. W trzeciej dekadzie XVII wieku, równolegle w kilku flotach europejskich, pojawia się na tej fladze sygnałowej dodatkowa figura przedstawiająca wynurzające się z obłoku nagie ramię trzymające szablę. Joseph Furttenbach w swoim dziele wydanym w 1629 roku pt. Architectura Navalis opisuje niderlandzki okręt uzbrojony w 18 dział typu sacro i w 6 foglerzy. Na jednej z rycin przedstawiającej ten okręt od rufy pokazana jest flaga z umieszczonym na niej godłem w postaci nagiego ramienia wynurzającego się z obłoku. Furttenbach o fladze wypowiada się dość lakonicznie – według jego słów: flaga ta służyła ku ozdobie i nadaniu okrętowi heroicznego wyglądu.  Pamiętać tu należy, że autor był znanym architektem z Ulm, a w dziedzinie marynarki – był laikiem. Mimo to pozostawił szczegółowy, wczesny wizerunek niderlandzkiej flagi rufowej z trzeciej dekady XVII wieku (rys. 53).

Natomiast historiografia niderlandzka wyjaśnia, że znak wynurzającego się z obłoku ramienia trzymającego szablę lub miecz było symbolicznym wizerunkiem Boga Ojca. Weksylium to oznaczało oddanie się pod opiekę Boga podczas działań wojennych[8]. Tym samym rufowa flaga sygnałowa nabierała znaczenia religijnego – wywieszenie jej było poniekąd modlitwą, w której zanoszono błagania do Boga o zwycięstwo nad wrogiem. Jednocześnie czerwień tejże flagi sygnalizowała wrogim okrętom zamiar stoczenia walki.

 

DEXTERA DOMINI – PRAWICA PAŃSKA

Wizerunek ramienia wychylającego się z obłoku wymaga specjalnego, wnikliwego omówienia. Bez niego bowiem trudno będzie rozpoznać i wyjaśnić wszystkie pomyłki i mity związane z dawną banderą Rzeczypospolitej. W tym celu musimy przenieść się aż do starożytności, by przypomnieć sobie co oznaczał symbol ręki, ramienia. W ówczesnej sztuce ręka z reguły oznaczała obronną, pomocną, błogosławiącą lub karzącą potęgę bóstwa. Hebrajski wyraz iad ma jednocześnie dwa znaczenia – oznacza zarówno rękę, jak i potęgę. Podobnie łacińskie słowo manus oznacza: rękę, ramię, ale też moc, władzę, zwłaszcza powagę władzy cesarza (stąd symbol ręki wieńczący signum – znak legionu rzymskiego). Przystępując do rozważań nad XVII-wiecznym wizerunkiem ramienia umieszczanym na flagach morskich, należy również zdać sobie sprawę jak wiele jest wyrażeń w Starym Testamencie, które mówią o ramieniu jako znaku Bożej potęgi i mocy. Swoim wyciągniętym ramieniem Jahwe prowadzi do celu naród wybrany. Szczególnie zdarzenia dotyczące walki z wrogami opisane zostały tam z wykorzystaniem określeń: mocna i sprawiedliwa ręka, ramię, wyprostowane ramię, czy też prawica – jako antropomorfizmów symbolizujących moc Bożą:

Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem: przeto ci nakazał Pan, Bóg twój, strzec dnia szabatu (Pwt 5,15),

Ty jesteś Bogiem działającym cuda, objawiłeś ludom swą potęgę, ramieniem swoim lud Twój wybawiłeś, synów Jakuba i Józefa (Ps 77,15).

 

Należy podkreślić zastosowanie w tekście Biblii szczególnej personifikacji Boga – mianowicie ujętej w wyraźne granice – ograniczającej się bowiem do ludzkiej ręki, ramienia. Należy też zwrócić uwagę na ilość powszechnie znanych sformułowań dotyczących relacji z Bogiem wyrażonych za pomocą takiej personifikacji, poczynając od utartych zwrotów – niech ręka Boska broni! – czy też – wszystko w ręku Boga[9].

Istotne dla dalszych rozważań jest również przypomnienie zasad, jakie obowiązywały w kanonach sztuki malarskiej w zakresie przedstawiania wyobrażeń Boga. Zarówno w judaizmie, jak i w chrześcijaństwie, zakaz tworzenia obrazów i oddawania im czci znajduje korzenie biblijne:

Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wj 20,4).

Na podstawie słów wypowiedzianych przez Boga do Mojżesza: „Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza, gdyż żaden człowiek nie może oglądać mojego oblicza i pozostać przy życiu” (Wj 33,20), a także świadectwa ewangelii według św. Jana: „Boga nikt nigdy nie widział” (J 1,8), chrześcijanie początkowo uznali, że wszelkie próby przedstawiania wizerunku Boga są grzechem. Z tego powodu przez blisko tysiąc lat zarówno Bóg Ojciec, jak i Syn Boży, byli przedstawiani w sztuce wczesnochrześcijańskiej wyłącznie pod postacią symboli. Najstarszym symbolem Boga jest ręka wyłaniająca się z chmur. Jest to symbol prosty i czytelny, mówiący o boskiej ochronie, często przedstawiany w absydach i na sklepieniach najstarszych kościołów, a także w scenach biblijnych[10].  Ręka Boga wychylająca się z obłoków, stanowiąc motyw ikonograficzny, jest określana jako Manus Dei (zwraca uwagę to, że w tym określeniu jest zawarta dwoistość znaczeniowa – manus oznacza rękę i zarazem moc). Przy tym należy pamiętać, że wciąż chodzi o rękę prawą – prawicę Pańską, czyli Dextera Domini, albo też prawicę Boga, Dextera Dei. Wszystkie wizerunki ręki Boga dotyczą ręki prawej. Prawica bowiem jest nie tylko bardziej sprawna od lewej, ale jest także silniejsza. W niej trzyma się miecz. Ta ręka jest więc symbolem potęgi Bożej ujawniającej się w wielkich dziełach prawicy Boga.

„Uwielbiona  jest potęga prawicy Twej, Panie. Prawica Twa, o Panie, starła nieprzyjaciół” (Wj 15,6). „Pan wybawia swego pomazańca , odpowiada mu ze świętych swych niebios, przez możne czyny zbawczej swej prawicy” (Ps 21,9). „Śpiewajcie Panu pieśń nową, albowiem uczynił cuda. Zwycięstwo Mu zgotowała Jego prawica i święte ramię Jego” (Ps 98,1).

W miarę upływu czasu pojawił się kult świętych obrazów – wyobrażenia cielesnego Chrystusa i świętych stanęły na ołtarzach. Kościół rzymski podjął brzemienną w skutki decyzję – odstąpił bowiem od judaistycznego zapisu Dekalogu i usunął z niego jedno z Bożych  przykazań, a mianowicie przykazanie drugie zabraniające tworzenia obrazów i oddawania im czci, respektowane przez Filona z Aleksandrii , Józefa Flawiusza,  a także  przez greckich  Ojców Kościoła chrześcijańskiego[11]. Uleganie kultowi świętych obrazów spotkało się z ostrą krytyką w łonie Kościoła wschodniego,  gdzie w VIII – IX wieku pojawiła się tzw. kłótnia o obrazy, czyli ikonoklazm bizantyński – obrazoburstwo. Był to ruch przeciwstawiający się kultowi ikon, figur stanowiących przedmiot adoracji. Przejawiał się on w prowadzonym na szeroką skalę niszczeniu ikonostatów,  fresków,  a nawet całych klasztorów oraz prześladowaniu osób adorujących ikony. Spór w tej kwestii był jednym z przejawów osłabienia więzi pomiędzy Kościołem wschodnim i rzymskim. Kościół wschodni pozostał  wierny judaistycznej wersji Dekalogu, zachowując drugie przykazanie, co nie zapobiegło  w okresie późniejszym tworzeniu również tam świętych obrazów, po odrzuceniu ikonoklazmu na Soborze Nicejskim (w 787 roku). W uzasadnieniu podano,  że kult obrazów odnosi się do osoby przedstawionej na obrazie, a nie do samego obrazu.  Ponadto nie ma przeszkód w sporządzaniu  wizerunków tego co cielesne,  a w Chrystusie  Bóg stał się widzialny i cielesny.  toteż wizerunki Chrystusa i świętych mogą  być przedmiotem czci. Uzasadnienie to nie obejmowało natomiast możliwości przedstawiania wyobrażeń Boga Ojca, a mimo to katolicka sztuka sakralna rozpoczyna około XII wieku tworzyć również takie obrazy. Początkowo nieśmiało, pokazując tylko wizerunki głowy Boga Ojca. Pełną postacią natomiast operowano już swobodnie w dobie renesansu. Bóg Ojciec z reguły przedstawiany był jako brodaty, siwy starzec, choćby wspomnieć światowej sławy dzieła Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej, a także obrazy przedstawiające Trójcę Świętą, co widać niemal w każdym polskim kościele, który zachował oryginalny renesansowy wystrój. Kanonem były tu wyobrażenia Boga Ojca jako starca z siwą brodą, w złotej koronie lub tiarze, trzymającego kulę ziemską w formie jabłka królewskiego symbolizującego zwierzchność nad światem (rys. 54).

W okresie reformacji ponownie wybucha w 1566 roku rewolta ikonoklastów – tym razem w północnych Niderlandach – trwające kilka tygodni powstanie, tzw. szał obrazoburców, w czasie którego zwolennicy reformacji niszczyli w kościołach katolickich obrazy i posągi świętych. Demolowanie kościołów nie było tylko przejawem buntu przeciwko rządom hiszpańskich namiestników i prześladowaniom religijnym – próbom wprowadzenia w Niderlandach hiszpańskiej inkwizycji. Był to także wyraz akceptacji nauk Kościoła kalwińskiego[12], który zdecydowanie potępił kult świętych obrazów. Reformacja to między innymi powrót do judaistycznej wersji Dekalogu, czyli przywrócenie drugiego przykazania i uświadomienie biblijnego zakazu przedstawiania wizerunków Boga Ojca, powszechnie tworzonych w sztuce związanej z Kościołem katolickim przed okresem reformacji. Genezy pojawienia się na flagach okrętowych figury uzbrojonego ramienia, symbolicznego wyobrażenia Boga, bez wątpienia można upatrywać w tym, że to właśnie w portach niderlandzkich obrazoburcy wycinają z obrazów podobizny brodatego starca w złotej koronie, a Kościół kalwiński przywraca do Dekalogu drugie przykazanie Boże mówiące o zakazie tworzenia wizerunków i oddawania im czci. Reformacja wywiera wyraźny wpływ na rozmaite dziedziny życia europejskich społeczeństw, w tym również na sztukę. W sztuce malarskiej baroku dążącej do oddania silnych uczuć i stanów ekstazy, sztuce mającej tendencje do tematyki mistyczno-symbolicznej, wyobrażenia przedstawiające Boskie działanie są bardzo często spotykane. Barok, pozostając w zgodzie z nurtami reformacji, odkrywa jakby na nowo starochrześcijański symbol Boga – rękę wyłaniającą się z obłoków. Wizerunki takie stają się niezwykle popularne w XVII wieku. Niewątpliwie wpływ reformacji spowodował również to, że w krajach stojących wiernie przy Kościele katolickim z reguły zaprzestano dotychczasowego tworzenia podobizn Boga Ojca[13]. Jednocześnie obserwuje się także tam pojawienie niezwykłej popularności symbolu Boga w postaci Dextera Domini – Bożej prawicy wyłaniającej się z obłoku. Na podstawie zachowanej ikonografii można stwierdzić, że czerwona flaga bojowa z takim godłem powiewała na okrętach zarówno w kalwińskich Niderlandach (rys. 55), luterańskiej Szwecji, jak i na okrętach cesarskich (rys. 56) oraz króla Zygmunta III, żarliwego katolika (rys. 50). Niewątpliwie trudno mówić z tego powodu o ekumenicznym wymiarze tego weksylium wobec toczących się wówczas krwawych zmagań na tle religijnym. Niewątpliwie flagę bojową z godłem Dextera Domini rozpowszechnili marynarze zaciężni wyznania kalwińskiego (Holendrzy i Szkoci), którzy byli licznie werbowani do wszystkich wymienionych wyżej flot. Inwentarz sporządzony w 1624 roku w Amsterdamie przy zakupie przez Szwedów okrętu „Pelikanen”, uczestniczącego później w bitwie pod Oliwą, wymienia dużą flagę o wymiarze 12 łokci (8,2 m), z adnotacją: Sverdh och Åhrem (miecz i ramię). Holendrzy, wyposażając w taki znak sprzedawane przez siebie okręty, rozpowszechniali w ten sposób flagi z kalwińskim symbolem Boga – wizerunkiem prawicy Pańskiej. Inwentarz „Pelikanena” stanowi najprawdopodobniej źródłowy dokument mówiący o tym, że w bitwie pod Oliwą również okręty szwedzkie mogły nosić tego typu weksylia. Flagi takiej można również dopatrzyć się na rufie okrętu szwedzkiego „Tigern” namalowanego przez Adolfa Boya (oznaczony literą „H” na akwareli – rys. 50).

Znak Dextera Domini w swoim zamyśle był prośbą do Boga o Jego błogosławieństwo, ochronę, pomoc w osiągnięciu zwycięstwa nad wrogami, ocalenie na polu bitwy, opiekę i miłosierdzie. Piękny przykład symbolicznego wizerunku znajduje się na plafonie Sali Czerwonej Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku – namalowana w 1608 roku przez Izaaka van den Blocke alegoria gdańskiego handlu zwieńczona jest panoramą miasta z unoszącym się nad nią Białym Orłem, godłem Polski, a wynurzająca się z obłoku ręka podtrzymuje asekuracyjnie wieżę ratusza gdańskiego. Jest to prawa ręka Jehowy – Dextera Domini (o czym świadczy widoczny obok tetragram), natomiast łaciński napis głosi: Ista servat sub his alis (Ona chroni pod tymi skrzydłami). Ona – czyli Dextera Domini, prawica Pańska – chroni pod skrzydłami polskiego Orła Białego. Należy zwrócić uwagę, że w portowym mieście Gdańsku prawica Boga przedstawiona została jako naga, podobnie jak na flagach okrętowych (rys. 57). Symboliczny motyw ręki Boga wychylającej się z obłoku widnieje na wielu XVII-wiecznych sztandarach wojennych i w zdobieniach broni. Widzimy ją na kornetach jazdy cesarskiej, proporcach i kornetach jazdy króla Jana Kazimierza, medalach pamiątkowych bitych przez polskich Wazów, proporcach do kopii husarskich, na głowniach broni białej (rys. 58, rys. 59). Na podkreślenie zasługuje fakt wyraźnej odmienności tych wizerunków od Dextera Domini na flagach okrętowych. O ile w zastosowaniach lądowych cała ręka jest szczelnie okryta stalowym pancerzem lub tekstylnym rękawem, to na okrętach jest to prawica zawsze naga.

Najprawdopodobniej na flagach okrętowych kolor ramienia i głowni szabli był srebrny, a obłok w kolorze błękitnym. Szabla najczęściej stylizowana była na szablę turecką typu pala (bułat), z mocno zakrzywioną głownią o szerokim piórze, co odpowiadało powszechnej wówczas modzie na taką stylizację, która opanowała europejskie malarstwo i grafikę. Z tej przyczyny w chrześcijańskim symbolu Dextera Domini pojawia się bardzo często muzułmański akcent – w prawicę Boga Ojca włożono szablę używaną przez islamską piechotę.

 

 

 

POLSKA BANDERA KRÓLEWSKA

 

Malarstwo i grafika z II połowy XVII wieku pokazuje czasem niderlandzkie flagi okrętowe, na których nagie ramię ma dodany ozdobny, krótki rękawek (rys. 60). Pod koniec XVII wieku taki właśnie wizerunek pojawił się również w publikacjach tablic flagowych zawierających rysunki bander wszystkich narodów. Znani kartografowie i graficy holenderscy, Pieter Mortier i Carel Allard, przedstawili w swoich tablicach między innymi czerwoną flagę z godłem Dextera Domini, nagie ramię w ozdobnym, krótkim rękawku (rys. 61A i rys. 61B), opisując tę flagę sygnałową jako polską banderę królewską!  Doszło więc do kuriozalnego wydarzenia. Flota królewska Rzeczypospolitej nie istniała już wówczas od pół wieku, bowiem ostatni okręt króla Władysława IV, który najprawdopodobniej używał czerwonej flagi rufowej, został sprzedany w 1648 roku, a kolejni polscy królowie praktycznie nie podjęli działań na morzu. Natomiast weksylium z godłem Dextera Domini było w użyciu we flocie niderlandzkiej jeszcze podczas III wojny z Brytanią (a więc co najmniej do 1674 roku), co zaświadcza ikonografia z tego okresu. Nawet na początku XVIII wieku odnajdujemy taki znak na okrętach konwojowych miasta Hamburga, co zaświadcza ikonografia oraz inwentarz okrętu „Wappen von Hamburg”. Ponadto holenderskie tablice nadały tej fladze, znanej kiedyś powszechnie jako sygnał oznaczający gotowość bojową okrętu i zamiar stoczenia walki, miano bandery królewskiej – flaga sygnałowa została podniesiona do godności bandery! Jedynym logicznym wytłumaczeniem tego wydarzenia jest przekonanie, że był to tylko i wyłącznie błąd edytorski popełniony przez któregoś z pierwszych wydawców. Błąd ten był powielany następnie w kolejnych atlasach bander dołączanych do podręczników nautycznych, w tablicach flagowych i w encyklopediach wydawanych w różnych  krajach. Już w 1706 roku pojawił się on w niemieckim traktacie nautycznym Der Geöffnete See-Hafen wydanym w Hamburgu. Opis polskiej bandery królewskiej (numer 38) mówi, że jest ona koloru czerwonego, na której widać ramię wychodzące z niebieskiego obłoku, odziane w płótno i złoto (chodzi o krótki rękawek), trzymające uniesioną do ciosu srebrną szablę z czarną rękojeścią (rys. 61C). Rysunek rzekomej bandery polskiej, tak jak i rysunki pozostałych bander, to kopia rysunku Carela Allarda (wraz z opisem kolorystyki).  Kolejne tablice flagowe publikowane w różnych krajach europejskich konsekwentnie utrzymywały, że królewską banderą polską jest czerwony płat z wizerunkiem nagiego ramienia w krótkim rękawku, trzymającego szablę. Oczywisty jest fakt braku w tym czasie polskiej floty i jej bander, a zatem brak możliwości skonfrontowania wizerunków bander zamieszczanych w tablicach flagowych z  rzeczywistym ich wyglądem. Bez wątpienia z tych to właśnie powodów kolejne wydania tablic flagowych, w zakresie polskich bander, tworzone były na zasadzie kopiowania wcześniejszych wydań. Aczkolwiek w miarę upływu czasu, godło Dextera Domini wyraźnie ulega deformacji i coraz mniej przypomina to znane z ikonografii XVII-wiecznej. Przede wszystkim stopniowej redukcji ulegają rozmiary obłoku, aż w końcu w wydaniach francuskich obłok całkowicie znika. Tym samym symbol Boga Ojca uległ przekształceniu w wizerunek uzbrojonego nagiego ramienia marynarskiego (rys. 61G i rys. 61H).

Francuskie atlasy bander oddziałują na tworzącą się w XIX i w XX wieku historiografię polską dotyczącą dziejów floty. Już w 1862 roku zakład Karola Pillera we Lwowie wydaje litografię przedstawiającą poczet książąt i królów polskich według Józefa Swobody, w którym zamieszczono również banderę królewską z wizerunkiem uzbrojonego ramienia (bez obłoku!). Utrwala się przekonanie, że dawne atlasy stanowią wiarygodne źródło historyczne. W oparciu o nie publikuje się wygląd pawilonu królewskiego i pawilonu narodowego (w języku francuskim wyraz pavillon oznacza między innymi banderę). Utrwala się też w świadomości Polaków stereotypowe przekonanie, że wojenna bandera królewska już za panowania króla Zygmunta II Augusta zawierała figurę uzbrojonego ramienia na czerwonym tle. Wspomniany już Aleksander Czołowski, jeden z pionierów badań nad dziejami floty Rzeczypospolitej, w swojej książce Marynarka w Polsce publikuje w 1922 roku wygląd bandery polskiej (wojennej), który jest kopią rysunku[14] zamieszczonego we francuskiej encyklopedii z XVIII wieku[15], przedstawiającego ramię bez obłoku (rys. 62 oraz rys. 61G). Czołowski opisuje tę banderę w następujący sposób: Z szczytu głównych masztów i na bukszprytach powiewała czerwona bandera, a na niej widniało stare godło Zygmunta II Augusta: zgięta pod kątem ręka, dzierżąca w dłoni szablę ku górze wzniesioną[16]. Oparcie domniemania dotyczącego wyglądu bandery królewskiej na tablicach francuskich (pawilon królewski  wariant ramienia bez obłoku) spowodowało utrwalenie się takiego wyobrażenia w kolejnych polskich opracowaniach. Historiografia nie rozpoznała faktu odmienności wyglądu tego znaku od bander polskich pokazanych we wcześniejszych tablicach holenderskich (tzn. ramię wychylające się z obłoku). Nie rozpoznała też zasadniczej kwestii dotyczącej znaczenia umieszczonego tam godła Dextera Domini – symbolicznego oddania się pod opiekę Boga.

Opierając się na doniesieniach Czołowskiego i najprawdopodobniej na analizie gdańskiego obrazu Okręt Kościoła, przyjęto, że XVII-wiecznym zwyczajem było wywieszać banderę królewską rzekomo na topie fokmasztu, co oznacza, że na okrętach Rzeczypospolitej flaga z uzbrojonym ramieniem właśnie tam ma być wywieszona (a nie na rufie!). Do dzisiejszego dnia można spotkać w muzeach polskich modele XVII-wiecznych okrętów wojennych z wywieszoną na szczycie fokmasztu czerwoną banderą z figurą nagiego uzbrojonego ramienia (bez obłoku). Widok taki przedstawiają też akwarele Adama Werki i opracowania modelarskie. Jerzy Pertek przedstawił banderę z ramieniem bez obłoku, tak ją opisując: Bandera polskich strażników morza, zwana też kaperską, a w późniejszych wiekach polską banderą królewską.

Przedstawiam teraz dowody na to, że tworzona w nieodpowiedzialny sposób historiografia polska zrodziła mit dotyczący wyglądu bandery królewskiej. Otóż, w okresie międzywojennym znany publicysta Witold Hubert, kapitan marynarki, autor licznych publikacji dotyczących historii Marynarki Wojennej, napisał w zdecydowanym tonie: polska bandera wojenna, zatwierdzona [sic] przez Zygmunta II Augusta, przedstawiała w czerwonym polu zgięte w łokciu ramię, okryte do łokcia białym rękawem i trzymające obnażoną szablę[17]. Niestety nie możemy dowiedzieć się, na podstawie jakiego dokumentu autor postawił tak śmiałe tezy: zarówno tę dotyczącą wyglądu bandery, jak też o jej zatwierdzeniu przez króla, bowiem nie wyposażył swojej pracy w aparat naukowy w postaci przypisów źródłowych.

Natomiast tenże Witold Hubert zachował się inaczej w swojej pracy pt. Dawne bandery polskie[18], gdzie napisał: bander tego rodzaju używały w wiekach od XV – do XVII okręty wojenne, należące do Hanzy i do Holandji, i istniał na ich określenie termin techniczny „Soldatenflag” bandera żołnierska, tj. wojenna. Tym razem Witold Hubert stawia tu odsyłacz do bibliografii, do książki Ernesta Baascha, znanego i uznanego publicysty niemieckiego, wydanej w Hamburgu w 1896 roku. Tytuł tej książki w wolnym tłumaczeniu brzmi: Hamburska żegluga konwojowa i eskortowanie – przyczynek do historii żeglugi oraz jej organizacji w XVII i XVIII wieku. Po dokładnym zapoznaniu się z treścią książki Baascha można jednak przekonać się, że Witold Hubert dopuścił się oburzającej manipulacji i podania nieprawdziwych informacji. Ernest Baasch nie mówi bowiem w swojej książce ani słowa o dawnych weksyliach morskich stosowanych przez Hanzę i Holandię! Książka Baascha dotyczy wyłącznie historii okrętów konwojowych, które dla ochrony szlaków handlowych zaczął samodzielnie budować Hamburg pod koniec XVII wieku, zmuszony do takich działań w wyniku recesji Hanzy. Okręty Hanzy przestały ochraniać kupców z miast niemieckich. Tymczasem wciąż istniało poważne zagrożenie dla handlu morskiego ze strony piratów berberyjskich stacjonujących w Algierze, Tunisie, Trypolisie, a także ze strony piratów tureckich, którzy zapuszczali się aż na Atlantyk i Morze Północne. Pierwszy okręt wojenny dla ochrony konwojów, o nazwie „Leopoldus Primus” (chodzi o cesarza niemieckiego Leopolda I), został zwodowany w 1668 roku. Okręt ten miał wielkie zasługi dla ochrony okrętów handlowych Hamburga. Najbardziej znanym jego wyczynem był zwycięski, 12. godzinny bój z pięcioma okrętami kaperskimi. Broniąc konwoju składającego się z 50 okrętów kupieckich wyładowanych towarami, „Leopoldus Primus” pod dowództwem  kapitana Karpfangera zatapia dwa wrogie okręty i zmusza pozostałe do ucieczki. Hamburg utrzymywał konwojowe okręty wojenne do połowy XVIII wieku – ostatni konwój miał miejsce w 1747 roku. Okręty te ochraniały tradycyjne szlaki handlowe obsługiwane przez kupców z Hamburga: do Lizbony, Malagi, Kadyksu, Malty, a także na Islandię i do Archangielska. W zakresie weksyliów okrętowych Baasch omawia w swojej książce jedynie flagi sygnałowe dotyczące XVIII-wiecznych zwyczajów komunikowania się między sobą okrętów płynących w konwoju. Nie omawia natomiast czerwonych flag rufowych z wizerunkiem ramienia. Dopiero w dodatku do książki, gdzie autor załączył wypisy z niektórych dokumentów źródłowych, odnajdujemy termin Soldatenflag przywołany przez Witolda Huberta. Jest tam zamieszczony odpis dokumentu przechowywanego w hamburskim archiwum miejskim[19]. Stanowi on inwentarz datowany na rok ok. 1700, dotyczący wyposażenia okrętu konwojowego „Wappen von Hamburg”, który służył w latach 1686–1719. Baasch nie komentuje tego inwentarza i nie porusza też ani słowem tematu flagi o nazwie niespotykanej w innych żródłach, a użytej wyłącznie w tym dokumencie: Soldatenflag mit Arm mit Schwerdt, czyli: flaga żołnierska z ramieniem i z mieczem – w kolorze nagiej czerwieni, długiej 11 łokci, szerokiej 8 brytów (czyli 7,5 metra długości na 4 metry szerokości).

To, że Witold Hubert na podstawie wspomnianego wyżej inwentarza okrętu konwojowego z przełomu XVII i XVIII wieku wyciągnął wniosek o stosowaniu wojennych bander żołnierskich Soldatenflag na XV-wiecznych okrętach Hanzy i Holandii, świadczyć może tylko o tym, że dopuścił się rażącej nadinterpretacji przywołanego materiału źródłowego, wprowadzając tym samym w błąd swoich czytelników, a także historyków polskich. Tezę Witolda Huberta powtórzył w 1971 roku prof. Stefan Krzysztof Kuczyński w pracy dotyczącej dawnych bander polskich. Stwierdził, nie wskazując na to żadnych materiałów źródłowych, cytuję: Ręka z mieczem była często stosowanym symbolem wojny. Występowała pod nazwą „Soldatenflag” już od XV wieku na niektórych okrętach hanzeatyckich i holenderskich. Bandera z ręką mogła być podnoszona jako proporzec na rufie polskich okrętów kaperskich […]. W charakterze proporca rufowego bandera z ręką przetrwała do XVII wieku[20]. Z kolei Krzysztof Guzek opisał wizerunek flagi z ramieniem następująco: Bandera kaprów królewskich z XVI w. znana w literaturze pod nazwą „Soldatenflag”[21]. W taki oto sposób, bez oparcia o właściwe materiały źródłowe, kształtowane było w świadomości Polaków przekonanie o tym, że weksylia te używane były już na okrętach jagiellońskich kaprów, podczas gdy polskie i europejskie materiały źródłowe dokumentują używanie tego znaku począwszy od trzeciej dekady XVII wieku. Poza tym wspomniani wyżej autorzy rozpowszechnili całkowicie fałszywe twierdzenie o hanzeatyckim pochodzeniu flag morskich z wizerunkiem ramienia, noszących rzekomo niemiecką nazwę Soldatenflag. Twierdzenie o niemieckim pochodzeniu zostało wykorzystane w 1993 roku w pracach Sejmowej Komisji Obrony Narodowej jako główny argument za koniecznością zmiany wzoru Proporca Marynarki Wojennej z 1919 roku, o czym będzie jeszcze mowa dalej. Tymczasem nawet historiografia niemiecka podaje, że flaga na okręcie „Wappen von Hamburg” o nazwie Soldatenflag była proweniencji niderlandzkiej, a sygnalizowała stan gotowości bojowej okrętu[22]. Moim zdaniem Soldatenflag to nazwa błędna, incydentalna, najprawdopodobniej użyta tylko raz, w jednym dokumencie źródłowym. Regułą natomiast jest nazywanie tego weksylium w historiografii niemieckiej jako Blutflagge, podobnie jak to ma miejsce w dużej części innych języków europejskich – zob. przypis 4. Tu należy wyjaśnić, że obsada okrętu wojennego składała się ongiś z dwóch odrębnych grup: marynarzy oraz żołnierzy piechoty morskiej. Marynarze stanowili stałą załogę okrętu – w skład tej grupy zaliczali się również puszkarze. Natomiast żołnierze piechoty morskiej byli detaszowani na okręty w razie akcji bojowej. Należy też zwrócić uwagę, że czerwona flaga rufowa powiewała nad tylnym pokładem, który w wielu europejskich językach marynarskich nazywano wówczas pokładem kampanijnym lub szańcem. Na tym pokładzie ustawiała się bowiem główna część oddziału żołnierzy piechoty morskiej wraz z dowódcą kompanii i sygnalistami. Nie oznacza to jednak, że flagę rufową – znak gotowości bojowej okrętu i zamiaru stoczenia walki – można przypisywać wyłącznie oddziałowi żołnierzy piechoty morskiej i nazywać go Soldatenflag. Każda kompania piechoty morskiej walczyła pod swoim indywidualnym sztandarem kompanijnym, który podczas walki dzierżył chorąży.

Historiografia polska wywodzi tezy o genezie bandery kaprów królewskich z godłem uzbrojonego ramienia także w oparciu o przypuszczenia wynikające z heraldyki polskiej. Podczas Sejmu w Lublinie w dniu 18 marca 1569 roku król Zygmunt II August podniósł bowiem do stanu szlacheckiego czterech kapitanów kaprów królewskich, nadając im herby nazwane od ich nazwisk: Figenow, Genserich, Starosta i Treseler (Tresler). Żaden z tych herbów nie ma jednak godła związanego z Dextera Domini. Natomiast dwa z nich: Figenow i Genserich mają w swoich klejnotach rękę zbrojną z mieczem, pomiędzy dwoma skrzydłami orlimi. W tym to fakcie doszukiwano się pochodzenia rzekomej bandery kaperskiej z figurą uzbrojonego ramienia. Ręka zbrojna pojawia się na wielu tarczach herbowych, a jeszcze liczniej w ich klejnotach. Jest to jednak ręka rycerska, a nie godło Dextera Domini, prawicy Pańskiej. Różnica między tymi dwoma wizerunkami polega na tym, że ręka rycerska nie wynurza się z obłoku. Podczas dociekań dotyczących heraldyki i weksylologii nautologicznej nie można zapominać o tym, że ramię wynurzające się z obłoku jest antropomorficznym symbolem Boga Ojca, od dawna stosowanym w sztuce. Symbol ten mylony jest z godłem przedstawiającym rękę zbrojną – rycerską. Odmienne są znaczenia tych figur. Godło herbowe przedstawiające rękę rycerską symbolizuje przymioty rycerza takie jak waleczność, siłę, odwagę, męstwo. Natomiast ręka wynurzająca się z obłoku jest symbolem Boga, a umieszczona w herbie zaświadcza o poleceniu się Bożej opiece przez rycerza. Stary herb rycerski Bożezdarz, lub Zdarzbog, przedstawiał w złotym polu rękę zbrojną (w pancerzu) z wzniesionym mieczem wychylającą się z błękitnego obłoku (godło Dextera Domini, rys. 63). O nadaniu herbu Bożezdarz napisał Jan Długosz (Insignia seu clenodia incliti Regni Poloniae): herb nadany został w Budzie w r. 1442 przez Władysława III, króla Polski i Węgier, dostojnemu mężowi Jerzemu Szwarcowi, obywatelowi i rajcy miasta Krakowa i jego potomstwu. W późniejszych herbarzach polskich nazwę Bożezdarz odnajdujemy jednak pod zupełnie innym herbem – przedstawiającym srebrny krzyż w polu błękitnym, na każdym ramieniu krzyża po jednej czarnej lilii. Sprawę wyjaśniał Juliusz Ostrowski w swojej Księdze herbowej rodów polskich z 1897 roku:

Herb [z godłem Dextera Domini w polu złotym] nadawany przez królów polskich począwszy od Władysława Jagiełły i zwany przez nich Bożezdarz […] według świadectwa współczesnego Długosza otrzymał Jerzy Szwarc od Władysława Jagiellończyka. Gdy, jak często się zdarzało, Szwarc wolał zamiast nowo ułożonego herbu jakieś starsze godło nosić,  postarał się o to drogą zwykłej adopcji na Węgrzech, zatrzymując sobie tylko nadane przez króla świeże zawołanie Bożezdarz. Najprawdopodobniej było to bezpośrednią przyczyną pojawienia się za panowania króla Stefana Batorego odmiany herbu Bożezdarz, a mianowicie herbu zawierającego również godło Dextera Domini, lecz o nowym zawołaniu Pogonia (zamiast Bożezdarz), a także o zmienionym kolorze pola – zamiast złotego, pojawiło się pole czerwone[23]. Wystąpiła więc zbieżność z kolorem płata morskich flag sygnałowych stosowanych później w XVII wieku. Panuje pogląd, że Pogonia jest uszczerbioną wersją herbu litewskiego Pogoń i w związku z tym zwana jest też małą Pogonią lub Pogonią polską. Trudno zgodzić się z poglądem, że ramię wychylające się z obłoku, stanowiące symboliczne przedstawienie samego Boga, jest uproszczeniem, czy też fragmentem litewskiego godła konnego rycerza dzierżącego miecz w podniesionym ręku. Nie można się też oprzeć wrażeniu, że XVI-wieczni twórcy nowego herbu, nadając mu zawołanie Pogonia, mogli nie mieć świadomości znaczenia godła Dextera Domini. Dziś również w opracowaniach dotyczących heraldyki nie rozróżnia się odmienności tego godła od godła ręki zbrojnej. Należy zwrócić też uwagę na to, że godło Dextera Domini w herbie Pogonia, tzn. ramię opancerzone, nie koresponduje z wyobrażeniami stosowanymi na okrętach, czyli ramienia nagiego.

Podejmowanie przez polską historiografię prób wywodzenia racji o heraldycznym pochodzeniu wizerunku dawnej bandery wojennej Rzeczypospolitej, a na dodatek wiązanie tego z okresem panowania Jagiellonów, nie znajduje zatem żadnego uzasadnienia. Twierdzenie takie w konsekwencji oznaczałoby, że znak wywodzący się z polskiego herbu rycerskiego, powołany rzekomo jako bandera królewska przez Jagiellonów, w pół wieku później, po obnażeniu ramienia z pancerza, staje się już tylko flagą sygnałową oznaczającą gotowość okrętu do walki, której używano zarówno w Rzeczypospolitej (między innymi w bitwie pod Oliwą), jak też w wielu innych państwach europejskich.

Rufowa flaga okrętowa z wizerunkiem Dextera Domini wyszła z użycia we flotach wojennych Europy pod koniec XVII wieku i poszła w zapomnienie. Rozpoczęła natomiast nowe życie w zachodnioeuropejskich tablicach flagowych jako rzekoma bandera polskiej floty królewskiej. Nie ulega wątpliwości, że wizerunek ten został przypisany Polsce wyłącznie wskutek błędu edytorskiego popełnionego najprawdopodobniej w Holandii. Sympatię budzi natomiast fakt, że mimo upadku Rzeczypospolitej i wykreślenia jej z map Europy w okresie rozbiorów, Polska wciąż widniała ze swoimi banderami na tablicach flagowych drukowanych w Niderlandach, Francji i w Wielkiej Brytanii.

Znak ten zostaje następnie powołany w odrodzonej Marynarce Wojennej II Rzeczypospolitej – na Proporcu Marynarki Wojennej[24]. Stanowiąc nawiązanie do szczytnych dziejów i tradycji oręża polskiego na morzu, weksylium to pojawiło się w odpowiedniej ustawie z 1919 roku, a na proporcu dziobowym pierwszych okrętów Marynarki Wojennej w 1920 roku (rys. 64A). Proporzec Marynarki Wojennej jest drugim po banderze, najważniejszym znakiem okrętów wojennych Rzeczypospolitej. Podnoszony jest na drzewcu dziobowym w dni świąteczne – niedziele i święta – oraz przy gali banderowej. Podczas przebywania na obcych wodach terytorialnych wystawiany codziennie. Jest to prostokątny płat tkaniny o barwach narodowych. Pośrodku płata umieszczony jest krzyż kawalerski. Jego ramiona położone na białym pasie są koloru czerwonego, a ramiona położone na pasie czerwonym – koloru białego. Pośrodku krzyża, w kręgu czerwonym, przedstawiono uzbrojone ramię. Jednak nie było to ramię znane z XVII-wiecznej ikonografii, czy też z najstarszych tablic flagowych. Nie było to godło Dextera Domini. W wyniku bezkrytycznego przyjęcia wypaczonego wizerunku z francuskich tablic flagowych, niezgodnego z wcześniejszą ikonografią, zamiast prawicy Bożej wynurzającej się z obłoku zostało przedstawione nagie ramię marynarskie (bez obłoku) trzymające tasak o dużej krzywiźnie głowni. Proporzec ten służył okrętom Marynarki Wojennej w okresie międzywojennym, a następnie był uczestnikiem wydarzeń II wojny światowej, chlubnie wpisujących się w dzieje oręża polskiego na morzu. Wydawać by się mogło, że wartość tego znaku stała się w ten sposób bezcenna dla polskiej Marynarki Wojennej i nic nie może mu zagrozić. Niestety, w III Rzeczypospolitej zerwano z długoletnią tradycją i nastąpiła istotna zmiana wzoru proporca. Zamiast obnażonej ręki marynarza pojawiła się opancerzona ręka rycerza (rys. 64B). Ustawa z dnia 19 lutego 1993 roku o znakach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej mówi, że proporzec Marynarki Wojennej, jako symbol męstwa i niezłomnego ducha bojowego załogi okrętu, nawiązuje do szczytnych dziejów i tradycji oręża polskiego na morzu. Czyż jednak ten poprzedni marynarski znak powołany w 1919 roku, oparty na tradycji oręża, nie został haniebnie okaleczony przez nadanie mu wybitnie lądowego charakteru? W dokumentacji z prac Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, wspartej przez powołanych ekspertów, czytamy następujące uzasadnienie zmian wprowadzanych nową ustawą: zastąpienie na proporcu marynarki wojennej uzbrojonego ramienia, wywodzącego się z wzorów niemieckich [sic], dobrze tkwiącym w polskiej tradycji heraldycznej zbrojnym ramieniem, będącym elementem herbu dynastycznego Jagiellonów, „Pogoni”, który Zygmunt August umieścił [sic] na proporcach okrętów organizowanej i utrzymywanej przezeń floty (tzw. flota kaperska)[25]. Bez wątpienia posłom z komisji sejmowej przedstawiono więc ekspertyzę opartą na wspomnianych już bałamutnych tezach (Hubert, Kuczyński) o rzekomym hanzeatyckim pochodzeniu średniowiecznego znaku uzbrojonego ramienia na flagach morskich o niemieckiej nazwie Soldatenflag, a także na bałamutnej tezie o rzekomym zatwierdzeniu przez króla Zygmunta II Augusta znaku zbrojnego ramienia na flagach kaprów (Czołowski, Hubert). Motywy zmiany Proporca Marynarki Wojennej, której dokonano w 1993 roku, są więc całkowicie pozbawione merytorycznych podstaw. Trudno się pogodzić z tezą, że stosowanie figury zbrojnego ramienia na flagach morskich było znane w okresie panowania Jagiellonów i przez nich stosowane. Znak uzbrojonego ramienia pojawił się dopiero w XVII wieku i to we flotach wielu państw. Najliczniej pokazuje je zachowana ikonografia niderlandzka, co świadczyłoby o jego holenderskim pochodzeniu. Najstarsze przekazy mówiące o tym wizerunku na flagach morskich pochodzą z trzeciej dekady XVII wieku. Nie są natomiast znane żadne materiały źródłowe mówiące o tym, że stało się to o ponad 100 lat wcześniej – za panowania króla Zygmunta I, który powołał pierwszego swojego kapra około 1517 roku. Bez wątpienia błędne jest też twierdzenie, że wizerunek ramienia uzbrojonego wywodzący się rzekomo z heraldyki jagiellońskiej był umieszczony na czerwonej fladze morskiej i używany przez kaprów króla Zygmunta II Augusta. Tezy takie zostały postawione przez badaczy nie mających właściwego rozpoznania znaczenia tego znaku. Zabrakło im informacji, że chodzi tu o flagę sygnałową gotowości bojowej okrętu mającą przy tym znaczenie religijne – naniesiony był na niej antropomorficzny symbol Boga Ojca. Najprawdopodobniej genezą pojawienia się tego symbolu na flagach morskich były wydarzenia związane z okresem reformacji w Niderlandach – rewolta ikonoklastów w portach północnej Holandii. Czerwone flagi z godłem Dextera Domini zostały następnie spopularyzowane w wielu flotach europejskich przez licznie werbowanych zaciężnych marynarzy wyznania kalwińskiego rodem z Niderlandów i ze Szkocji. Dawne zachodnioeuropejskie tablice flagowe wskutek błędu edytorskiego przypisały ten znak Polsce i to jako banderę królewską. Sądzę, że dziś można ten fakt wykorzystać do reaktywizacji godła Dextera Domini w znaku naszej Marynarki Wojennej. W ten sposób nastąpiłoby nawiązanie do tradycji oręża polskiego na morzu, oparte na wspomnieniu pierwszej regularnej floty królewskiej powołanej przez króla Zygmunta III, która też jako pierwsza podniosła znak prawicy Bożej, polecając się jej opiece podczas działań wojennych. Zostałby wówczas skorygowany wspomniany błąd popełniony podczas opracowania wzoru Proporca Marynarki Wojennej w 1919 roku, powołującego figurę ręki marynarskiej zamiast Dextera Domini (rys. 64A oraz rys. 64C).

Ponadto należy zwrócić uwagę, że figura zbrojnego ramienia na tylnej stronie Proporca Marynarki Wojennej ma dziś dość istotny mankament. Mianowicie: wskutek ograniczeń jakie niesie stosowana technologia wytwarzania bander metodą drukowania z przebiciem 80% koloru na drugą stronę tkaniny, po stronie tylnej płata kolory są wyraźnie bledsze oraz powstaje efekt lustrzanego odbicia wizerunku ze strony głównej. W wyniku tego mamy tam do czynienia z rycerzem mańkutem, który trzyma szablę w lewej dłoni. Ułomności taniej technologii są prawnie usankcjonowane – w ustawie „O znakach Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej” pokazano w załączniku graficznym zbrojne ramię mańkuta. W heraldyce natomiast godło prawicy Pańskiej (Dextera Domini), jak również ręka zbrojna rycerska (czyli również prawica), w przypadkach gdy są skierowane w lewo, mają rysunek wewnętrznej strony dłoni (rys. 65). Widać to choćby na przykładzie herbu Geszaw (Geschaw), na którym umieszczone są jednocześnie dwa godła prawicy Boga zwrócone w różne strony – z tego powodu figury zawarte w herbie nie są identyczne, a różnią się rysunkiem dłoni. Różnią się również figury żurawi, które trzymają kamień w prawej łapie. Przynajmniej jest tak w opracowaniu Juliusza Ostrowskiego (rys. 66), bowiem bardziej współczesne nam wizerunki tworzone zapewne z wykorzystaniem polecenia rotate/ flip horizontal w Photoshopie mają tylko jedną prawicę, do której dopasowano lustrzane jej odbicie, czyli lewe ramię Boga Ojca (!). Także tylko jeden biały żuraw prawidłowo trzyma kamień w prawej łapie, natomiast drugi jest … „mańkutem”. Jak widać, nikt dziś już nie przejmuje się takimi drobiazgami nawet w opracowaniach dotyczących heraldyki.

 

 

Marian Huflejt

Oddział Poznański Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy

Poznań, lipiec 2017

 

 

BIBLIOGRAFIA

(pozycje przywołane w niniejszym artykule)

Źródła archiwalne:

Boy A., Wpis do imionnika Heinricha Böhma von Namslau, karta 102, akwarela i legenda z opisem, Biblioteka Kórnicka PAN, nr inw. BK 1508

Źródła drukowane:

Baasch E., Hamburgs Convoyschiffahrt und Convoywesen. Ein Beitrag zur Geschichte der Schiffahrt und Schiffahrtseinrichtungen im 17. und 18. Jahrhundert, Hamburg 1896

Boot A., Journal van de legatie gedaen in den jaeren 1627 en 1628, Amsterdam 1632

Der geöffnete See-Hafen, Hamburg 17051706

Däbritz R., Quinger W., Von der Fregatte zum Vollschiff, Rostock 1987

Fenrych W., Akta i Diariusz Królewskiej Komisji Okrętowej Zygmunta III z lat 16271628, Gdańsk-Gdynia 2001

Furttenbach J., Architectura Navalis, Ulm 1629

Guzek K., Z historii polskiej bandery. U zarania II Rzeczypospolitej 1918-1919, MORZE Nr 11/1988, s. 10, 11, 31

Hocker F., Vasa, Oxbow Books 2015

Hubert W., Dawne bandery polskie, Broń i Barwa Nr 5 i 6 / 1934

Hubert W., Wojny bałtyckie, Warszawa 1938

Kuczyński S. K., Dawne bandery polskie, Nautologia nr 1(21)/71, s. 1–6

Lybeck O. (pr. zb.), Svenska flottans historia, A-B Allhems Förlag, volym I: 15211679, Malmö 1942

Makowski A., Makowski M., Przywrócić Proporzec Marynarki Wojennej!, Morze Statki i Okręty Nr 910/2016

Noordegraaf L. (pr. zb.), Glans en glorie van de Grote Kerk: het interieur van de Alkmaarse Sint Laurens, Hilversum, 1996

Ostrowski J. hr., Księga Herbowa Rodów Polskich, Warszawa 1897

Paprocki B., Herby Rycerstwa Polskiego, zebrane i wydane r.p. 1584, wydanie K. J. Turowskiego, Kraków, 1858

Quinger W., Wappen von Hamburg I,  Rostock 1980

Röding J. H., Allgemeines Wörterbuch der Marine in allen Europæischen Seesprache nebst vollstændigen Erklærungen,

Wahrhafftiger vnd eigentlicher Verlauff Deß harten Treffens, so zwichen Jhrer Königl: May: zu Polen vnd Schweden vnd Hertzogs Gustavi Adolphi auß Südermanland Orlogs Schiffen, vor der Dantziger Reide, geschehen, Jm Jahr 1627 am ersten Sontag deß Advents. Tandem bona causa  triumphat. Hünefeld, Gdańsk 1628

Witsen N., Aeloude en Hedendaegsche Scheeps-Bouw en Bestier, Amsterdam 1671

Witsen N., Architectura navalis et regimen nauticum ofte Aeloude en Hedendaegsche Scheeps-Bouw en Bestier, Amsterdam 1690

Weber R. E. J., De bloedvlag, „Mededelingen van de Nederlandse Vereniging voor Zeegeschiedenis”, nr 26, 1973

Znamierowski A., Insygnia, symbole i herby polskie, Warszawa 200

 

 

 

 

[1]

                 Znamierowski, s. 172; Makowski A., Makowski M.

[2]              Symulakrum tego zaginionego obrazu, zachowanego na fotografii, znajduje się w Dworze Artusa i w zbiorach Narodowego Muzeum Morskiego w Gdańsku.

[3]              Wymowa: szauw, a odpowiednikiem w języku niemieckim jest wyraz Schau.

[4]              Czerwona flaga rufowa, używana przez floty europejskie w XVII wieku była nazywana:

w języku niderlandzkim: bloedvlag, vegt-vann,

angielskim: bloody flag,

niemieckim: Blutflagge,

szwedzkim: blodsflaggan,

duńskim: blodflag,

hiszpańskim: bandera de combate, bandera roja,

portugalskim: bandeira de combate,

włoskim: bandiera di guerra.

[5]              Röding, tom I, szp. 591.

[6]              Witsen 1671, s. 282.

[7]              Witsen 1671, s. 272.

[8]              Zob. Weber, Noordegraaf.

[9]              A także inne:

zawsze ręka Boga nad nim czuwała,

dosięgnie go sprawiedliwa ręka Boga,

strach przed karzącą ręką Boga,

                ręka Boga ciężko nas dotknęła,

                na nich ciąży niewidzialna ręka Boga,

nagrody i kary wymierzane ręką Boga,

prowadziła go niewidzialna ręka Boga,

wszystko działo się ręką Boga,

                stworzony ręką Boga, itd.)

[10]            Przykładowo: w katalońskim kościele Sant Climent w Taüll, czy też w kościele San Vitale w Rawennie.

[11]            Powstałą lukę po drugim przykazaniu Kościół rzymski wypełnia w ten sposób, że przesuwa pozostałe przykazania o jedno w górę, tzn. trzecie przykazanie staje się drugim, czwarte trzecim itd. Natomiast dziesiąte przykazanie, zakazujące pożądania domu, żony i rzeczy bliźniego, zostaje rozbite na dwa człony: czyli na obowiązujące do dziś dwa osobne przykazania:

IX – nie pożądaj żony bliźniego swego,

X – ani żadnej rzeczy, która jego jest.

[12]            Głównym wyznaniem reformowanym w Niderlandach północnych stał się kalwinizm, tępiony przez hiszpańskiego okupanta.

[13]            Chociaż jeszcze podobiznę Boga Ojca wykonał nawet Stanisław Wyspiański w witrażu nad głównym wejściem do kościoła Franciszkanów w Krakowie.

[14]            Rysunek skopiowano w lustrzanym odbiciu. W rezultacie zamiast prawicy widać lewe ramię dzierżące szablę.

[15]            Diderot et d’Alambert, L’Encyclopédie, Paris, 17511772.

[16]            Pisownia oryginalna, Czołowski, s. 42 i s. 124.

[17]  Hubert 1938, s. 217.

[18]            Broń i Barwa Nr 5/1934, s. 106–108, Nr 6/1934, s. 119–122.

[19]            Baasch, s. 461– 462.

[20]            Kuczyński, s. 3.

[21]            Z internetowej wersji artykułu opublikowanego w miesięczniku MORZE Nr 11/1988: Z historii polskiej bandery. U zarania II Rzeczypospolitej 1918-1919, ryc. 8.

[22]            Quinger, s. 33.

[23]       Istnieje przywilej z 21 listopada 1581 roku (za Bartoszem Paprockim, s. 1063), w którym Stefan Batory król polski, Krzysztofa Stefanowicza pisarza skarbowego, dla męstwa okazywanego w expedycyji moskiewskiej, szczególniej pod Pskowem, policzając do szlachty polskiej, obdarza nazwiskiem Pleszkowski i herbem Pogonia zwać się mający”.

[24]            Zob. Guzek oraz Archiwum Neptuna w miesięczniku MORZE Nr 10/1989, s. 32.

[25]            Makowski A., Makowski M., s. 39.

 

OBJAŚNIENIA DO RYSUNKÓW

 

Rys. 49. Rycina Philipa Janssena dołączona do wydanej drukiem w 1628 roku relacji z przebiegu bitwy pod Oliwą

 

Rys. 50. Bitwa pod Oliwą na akwareli Adolfa Boya z 1633 roku – w zbiorach Biblioteki Kórnickiej PAN

 

Rys. 51. Przykład jednej z licznych tablic flagowych – wydana około 1756 roku przez Jacques Nicolas Bellin, Tableau des Pavillons ou bannieres que la Plupart des Nations aborent a la Mer

 

Rys. 52. Rycina z traktatu Van Yk’a przedstawiająca karaki i galeony – okręty z końca XVI wieku nie miały jeszcze flagsztoków rufowych, a bandery nosiły na topach masztów

 

Rys. 53. Fragment ryciny z traktatu Josepha Furttenbacha „Architectura navalis” z 1629 roku przedstawiającej okręt niderlandzki z flagą na flagsztoku rufowym, zawierającą godło Dextera Domini – prawicę Pańską

 

Rys. 54. Wizerunek Boga Ojca na obrazie datowanym na 1534 rok, znajdującym się w Dworze Artusa w Gdańsku

 

Rys. 55. Fragment ryciny z 1628 roku (prawdopodobnie praca Hessela Gerritsza) przedstawiającej atak okrętów niderlandzkich pod dowództwem Piet Heina na flotę portugalską (San Salvador 1627) – pięć okrętów niderlandzkich na pierwszym planie ma wywieszone na rufach flagi ze znakiem Dextera Domini; trzy inne mają flagi sygnałowe bloedvlag  bez tego wizerunku. Natomiast holenderski okręt admiralski (o nazwie „Amsterdam”) ma na rufie banderę narodową (o zwyczajach dotyczących wywieszania bander narodowych na flagsztoku rufowym przez niderlandzkie okręty stricte wojenne napisała Anna Pastorek w artykule pt. XVII-wieczne holenderskie bandery wojenne, „Okręty Wojenne” nr 3/2011).

 

Rys. 56. Rysunek piórkiem, lawowany akwarelą, przedstawiający widok portu w Wismarze z okrętami floty Wallensteina (fragment) – na pierwszym planie największy okręt cesarski „Hans von Wismar” z wywieszoną na flagsztoku rufowym czerwoną flagą ze znakiem Dextera Domini,  prawicy Pańskiej. Być może z powodu tego znaku okręt ten był i jest błędnie rozpoznawany, także przez historiografię niemiecką (Däbritz, Quinger, str. 121) czy też szwedzką (Hocker, str. 95) jako zygmuntowski „König David”, który pełnił rolę okrętu flagowego Wallensteina od roku 1629. Wizerunku tego nie można przypisać jednostce polskiej. 250-łasztowy „Hans von Wismar” był bowiem znacząco większy od „König David” (200 łasztów) i najprawdopodobniej miał ok. 125 do 128 stóp długości. Przy takiej długości kadłuba można wykonać 9 furt burtowych, widocznych na rysunku („Hans von Wismar” miał 18 ciężkich dział). Natomiast taka ilość furt nie jest możliwa do zrekonstruowania w kadłubie o długości 120 stóp, jaką miał „König David”. W mojej ocenie, „König David” mógł mieć jedynie 8 furt w burcie pokładu głównego. Rysunek w zbiorach Staatliches Museum Schwerin, Kupferstichkabinett (Inv. Nr 76 Hz), datowany na 1625 rok (okręty polskie przybyły do Wismaru w 1629).

 

Rys. 57. Fragment namalowanej w 1608 roku przez Izaaka van den Blocke alegorii handlu gdańskiego na plafonie Sali Czerwonej Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku

 

Rys. 58. Odrys kornetu jazdy cesarskiej datowanego na 1620 rok, przedstawiający znak Dextera Domini z napisem GOTT DIE EHR (Bogu chwała) – w zbiorach Muzeum Wojny Trzydziestoletniej w Wittstock w Brandenburgii

 

Rys. 59. Znak Dextera Domini na głowni pałasza niemieckiej ciężkiej jazdy z końca XVI wieku, sygnowanego przez znanego miecznika Petera Munlicha z Solingen; na głowni również łacińska sentencja SOLI  DEO GLORIA (samemu Bogu chwała) – w zbiorach Wielkopolskiego Muzeum Wojskowego w Poznaniu

 

Rys. 60. Fragment rysunku Willema van de Velde starszego (1611–1693 r.), na którym pokazana została flaga rufowa okrętu niderlandzkiego ze znakiem Dextera Domini – na ramieniu widoczny jest krótki ozdobny rękawek

 

Rys. 61. Wyciąg z zachodnioeuropejskich tablic flagowych w postaci odrysów rzekomej polskiej bandery królewskiej. W kolejnych wydaniach widoczne jest stopniowe zanikanie obłoku i tym samym przekształcanie się wizerunku prawicy Bożej w uzbrojone ramię marynarskie:

A). Pieter Mortier, tablica flagowa, Amsterdam, ok. 1700

B). Carel Allard, Niewe Hollandse Scheeps – Bouw, vertoonde een Volmaakt Schip met alle des zelfs uiterlyke deelen, met nommers verklaard…, Amsterdam, 1695/1700

C). Der geöffnete See-Hafen, Hamburg, 1705/1706

D). John William Norie, Plates Descriptive of the Maritime Flags of All Nations, 1829

E). Cornelis Danckerts, Nieuwe Tafel van al de Vaarende Vlagge des Weerelts tot Amsterdam By Cornelis Danckerts op de Niewendyck in den Atlas met Previlegi, Amsterdam, 1705/1716

F). Jacques Nicolas Bellin, Tableau des Pavillons ou bannieres que la Plupart des Nations aborent a la Mer, ok. 1756

G). Diderot et d’Alambert, L’Encyclopédie, Paris, 1751/1772

H). Tableau de tous les Pavillons que l’on arbore sur les Vaisseaux, chez, J. A. Cetti á Kiel, wyd. 1802 oraz wyd. 1817

 

Rys. 62. Początek mitu o polskiej banderze królewskiej Aleksander Czołowski opublikował książkę Marynarka w Polsce (1922 r.) z rysunkiem rzekomej bandery wojennej króla Zygmunta II Augusta, będącym lustrzanym odbiciem rysunku francuskiego – porównaj z rys. nr 61 G

 

Rys. 63. Herb rycerski Pogonia z godłem Dextera Domini według Bogdana Paprockiego

 

Rys. 64. Studium propozycji zmiany wzoru Proporca Marynarki Wojennej

 

Rys. 65. Próba rekonstrukcji flagi sygnałowej „gotowości bojowej” z godłem Dextera Domini – prawicy Pańskiej (godła z przeciwnych stron flagi różnią się rysunkiem dłoni)

 

Rys. 66. Herb Geszaw według opracowania Juliusza Ostrowskiego

8110 Total Views 2 Views Today
Partnerzy

karta_logo_MNK_B

mwp

muzuem_lodz

wmwpozn

MuzeumWroclaw

logo Muz. Lub.-1

silkfencing